piątek, 22 sierpnia 2014

Miniaturka "Stewardessa" część 1

Oto i jestem kochani. Wasza wstrętna, niedobra Rose. Tak bardzo prosiliście mnie o jakąś notkę, że musiałam zmusić się by coś napisać. Było mi naprawdę ciężko, bariera była wielka. Pomysłów sporo, ale brak słów, by móc wszystko napisać. Bardzo was przepraszam, że nie jest to rozdział, ale jak na razie tylko na to mnie stać. Mam nadzieje, że miniaturka przypadnie wam do gustu pomimo tego, że nie ma prawie w ogóle tutaj Hermiony. Stwierdziłam, że rozdzielę to na części ponieważ jutro wyjeżdżam , a nie chciałam was zostawić bez niczego. Z góry przepraszam za błędy, ale aktualnie nie mam nikogo, kto sprawdziłby tekst. Mam nadzieje, że choć w części będziecie zadowoleni, bo zrobiłam to dla was.


______________________________________________________



Draco Malfoy był szanowanym w świecie czarodziejem. Jego nazwisko rozpoznawalne było nawet w świecie mugoli. Wywodził się ze starego rodu, więc nie trzeba go nigdzie przedstawiać. Draco po wojnie otworzył firmę, która bardzo dobrze funkcjonowała, więc zaczęto współprace z innymi firmami. Tak właśnie zaczęła się przygoda Dracona z mugolami. Okazali się być nie aż tak głupi i całkiem przydatni. Z niektórymi z nich blondyn czasem wyskoczył na whisky, oczywiście uwielbiał piec dwie pieczenie na jednym ogniu i podczas tych spotkań załatwiał swoje sprawy. Wtedy panowie byli o wiele bardziej ugodowi. Chłopak był typowym ślizgonem- sprytny i przebiegły. Miał 26 lat i był jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Nigdy nie musiał pracować, jednak on chciał zarobić na swoje miejsce w świecie sam. Jako prawdziwy casonova Hogwartu, nadal nie odmawiał sobie towarzystwa pięknych kobiet. Był on przystojnym młodym mężczyzną. Widać, że płynie w nim krew Malfoyów, platynowe włosy były niemal ich wizytówką. Cera jasna, niczym mleko, ramiona szerokie, biodra wąskie. Zdaniem kobiet ideał mężczyzny. Był cyniczny i ironiczny, jednak jego codzienna arogancja dodawała mu tylko męskości. Teraz jednak siedział sam w gabinecie i przeglądał jakieś papiery. Jego mina nie wróżyła nic dobrego. Był niczym tykająca bomba. Tak jak mogliście się domyślić, chwile później wystąpił wybuch.
- MARGE! Do mnie!- zawołał wściekłym głosem. Ktoś próbował go oszukać, a Draco Malfoy nie lubił być wodzonym za nos.
- Tak panie Malfoy?- w drzwiach pojawiła się długowłosa blondynka. Zdawała się być przyzwyczajona do nagłych napadów złości swojego pracodawcy. Po za tym można było mu wybaczyć te kilka krzyków, gdyż na co dzień umiał ją oczarować tak, że zapominała o wszelkich niedoskonałościach blondyna. Ileż by dała, by pójść z nim na kolacje! Draco był jednak profesjonalistą i nie pozwalał sobie na związki w pracy.
- Zwołaj zebranie w sali konferencyjnej, teraz.- warknął, a kobieta czym prędzej wyszła, by załatwić swoje sprawy. Blondyn niedbałym ruchem zabrał z biurka papiery  i ruszył szybki krokiem w stronę odpowiedniej sali. Pracownicy, widząc swojego szefa w takim stanie umiejętnie schodzili mu z drogi. Wiedzieli, że lepiej nie igrać z ogniem w takich sytuacjach. Gdy wszedł do pomieszczenia ogarnął spojrzeniem siedzących. Było to nieprzychylne spojrzenie, więc zazwyczaj odwracali wzrok. Tylko jego przyjaciel, w tym współpracownik, Blaise Zabini siedział całkiem rozluźniony. Draco chrząknął tak, że teraz każdy, chcąc nie chcąc, musiał zwrócić na niego uwagę.
- Co to jest?!- wzniósł w górę papiery i potrząsnął nimi.
- To są dokumenty firmy z Francji z którą prowadzimy współprace. - powiedziała kobieta o mysiej twarzy i lekko posiwiałych włosach, która siedziała najbliżej i dokładnie widziała pieczęć francuskiej firmy. Chciała kontynuować, ale szef przerwał jej.
- Wiem, że są to dokumenty z Francji.- powiedział zniecierpliwiony. - Tylko co do cholery TO ma znaczyć?! - wskazał na kartkę. - Nic tu się nie zgadza z pieniędzmi. Te mugolskie gnidy okradają mnie od jakiegoś roku! Jak nie dłużej!- wykrzyczał. - Dlaczego nikt tego nie sprawdził? Dlaczego zawsze muszę zajmować się wszystkim sam?! Nie po to was zatrudniłem! - rzucił papiery na stół. Blaise pozwolił sobie przeglądnąć je. Jego brwi z każdym przeczytanym słowem znajdowały się coraz bliżej siebie.
- Ohoho żabojady z niezłej kasy nas okradli. Ale jak im się to udało?- wszyscy nagle spojrzeli w miejsce, gdzie powinna siedzieć główna księgowa. Draco nie zdążył skomentować jej nieobecności, gdyż drzwi nagle się otworzyły i do pomieszczenia weszła ciemnowłosa kobieta.
- Przepraszam bardzo za spóźnienie.- powiedziała w pośpiechu
- Dziękujemy ci, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością.- syknął Draco.
- Przepraszam.- powiedziała raz jeszcze ze skruchą. Po krótkiej chwili przypomniała sobie o papierach, które miała w ręce.-  Marge powiedziała, że mam zabrać rachunkowość z Francji. - powiedziała niepewnie, widząc spojrzenie szefa.
- Bardzo dobrze, że je masz. Teraz wytłumacz nam jak to się stało, że nie ma 3 milionów?- przymrużył niebezpiecznie oczy. Kobieta zdecydowanie pobledła.
- Ja... ja nie wiem. Nie zauważyłam żadnych nieprawidłowości.- w pośpiechu oblizała spierzchnięte ze zdenerwowania usta.
- Twoje "nie zauważyłam" kosztowało mnie grube pieniądze! - wściekły uderzył ręką w stół.
- Uspokój się Draco, zaraz spróbujemy to wszystko wyjaśnić. - powiedział Zabini, chcąc załagodzić sytuacje. - Usiądź Beatrice. Draco.- spojrzał na przyjaciela. Blondyn wziął głęboki oddech i spojrzał na swoją pracownice czekając, aż ta też usiądzie. Mimo, że był wściekły, zawsze pamiętał, jak trzeba zachować się wobec kobiet. Usiadła. Moment później i on opadł na wygodny fotel przeznaczonym dla prezesa. Dziewczyna zaczęła nerwowo przewracać kartki grubego segregatora. Od dłuższego czasu nikt się nie śmiał się odezwać. Słychać było tylko szeleszczenie kartek.
- Musisz to przejrzeć na spokojnie.- w końcu odezwał się Draco zadziwiając wszystkich.- Weźcie swoich ludzi i przestudiujcie to dokładnie. Mam mieć wyliczenie co do jednego knuta! - spojrzał na wszystkich władczym wzrokiem. Umiał myśleć bardzo przejrzyście, gdy tylko furia nie przysłaniała jego umysłu. - Dziękuje, koniec spotkania.- oznajmił i skinął głową na pracowników. Po chwili nie było go już w pomieszczeniu.
 
Jak się później okazało oszuści byli bardzo sprytni. Przy każdej transakcji zabierali tylko niewielką ilość pieniędzy. Zadziwiające jest to jak dobrze papiery zostały sfałszowane.
- I co teraz zamierzasz zrobić?- zapytał Blaise, który przyniósł Draco wiadomości o efektach pracy.
- Nie mogę pozwolić sobie na rozgłos i awantury, gdy nie mam niezbitych dowodów.
- Stary... przecież okradli cię z co najmniej 3 milionów! Chcesz to tak zostawić? Nie chcesz odzyskać pieniędzy?
- Oczywiście, że tego nie zostawię Blaise. Nie zależy mi też na tych pieniądzach, bo to nic w porównaniu z przychodami firmy, dlatego nic nie zauważyliśmy wcześniej. Chodzi tu jednak o mój honor, francuskie szumowiny oszukały mnie. Śmiali mi się za plecami, jacy nie są sprytni, ale ja ich przejrzałem.-  Draco uśmiechnął się, a oczy niemal mu błyszczały. Zabini wiedział już, że jego przyjaciel ma plan.
- Załatwię ich. Zgniotę jak robala i zrobię to w taki sposób, że nawet nie zorientują się, że dzieje się coś złego. - powiedział z mściwym uśmiechem. Jednym ruchem różdżki przywołał do siebie szklaneczki i whisky. Nalał sobie i przyjacielowi. - Wypijmy! Za nasz niedługi sukces.- uniósł szklaneczkę w geście toastu i wypił trochę trunku.

Nie zamierzał czekać, tracić czasu. Już kolejnego dnia zaczął pracować nad dopracowywaniem planu i wdrożeniu go w życie. Taki właśnie był Malfoy. Wszystko musiało być perfekcyjne. Tym razem postawił tylko na siebie. Na swoich pracowników nie ma co liczyć! Wystarczająco go zawiedli. Musi załatwić wszystko sam. Wtedy nie będzie komplikacji, wszystko będzie w porządku. Pod koniec miesiąca wszystko było już załatwione. Szybko i sprawie. Draco był niezwykle zadowolony z siebie, choć tak naprawdę, nie doszedł do najtrudniejszego etapu swojej misji. Był on jednak bardzo pewny siebie i wiedział, że gdy on  czegoś chce, to to dostanie.

Draco Malfoy stał przed lustrem w swojej luksusowej sypialni. Przejeżdżał palcami po swoich miękkich, platynowych włosach, gdy wszedł do pomieszczenia Blaise Zabini.
- Na pewno chcesz pozbawić siebie swoich włosków Smoku?- nabijał się chłopak wchodząc do sypialni przyjaciela.
- Nie przeginaj Diable. Daj mi lepiej ten eliksir.- powiedział ostrzegawczo.
- Dobrze, już dobrze. Wyluzuj.- wyszczerzył się brunet podając małą fiolkę Draconowi. Ten zabrał ją od razu odwracając się plecami do lustra. Nie czekając dłużej wypił całą fiolkę na raz, krzywiąc się niemiłosiernie. Gdy na dnie nie pozostało już nic po eliksirze wielosokowym, blondyn zaczął kaszleć.
-Świństwo - warknął niezadowolony, jednak nie miał dużo czasu na wyrzucenie swojej frustracji, bo poczuł okropne mdłości. Od razu nachylił się w przód, a wtedy nadeszła fala piekącego bólu. Zacisnął szczęki. Przemienianie się, było bardzo nieprzyjemne. Skóra zaczęła go szczypać, a potem poczuł niemiłosierne pieczenie. Blaise przyglądał się wszystkiemu z boku mając niezbyt wyraźną minę. Widział jak włosy przyjaciela, zamieniają się z jasnego blondu, na brąz, na twarzy pojawiły się łagodniejsze rysy, oczy zmieniły kolor na zielony,  a cera nie jest już tak blada. Jest ciemniejsza, wręcz latynoska. Po chwili, która Draco wydawała się wiecznością, po starym Malfoyu nie było śladu.
- Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz?- zapytał Draco mrużąc oczy.- Jak jestem jakimś pryszczatym mugolem, to nie żyjesz Blaise!- warknął.
- No wiesz...- uśmiechnął się niewinnie chłopak nabijając się w najlepsze. Spanikowany Draco spojrzał szybko w lustro. Na jego nowej twarzy wymalowała się ulga. Nie był brzydalem. Jego nowa wersja była całkowitym przeciwieństwem Malfoya, ale świetnie go maskowała. Musiał przyznać, że jest całkiem przystojny, oczywiście, nie przystojniejszy od samego siebie, ale źle nie było.
- Nie ma tragedii.- powiedział po chwili.- Kto to w ogóle jest? Skąd zabrałeś jego włosy?
- Nic nie znaczący mugol, pracujący u swojego ojca w firmie. Jest niegroźny, nierozpoznawalny i co najważniejsze nieważny. Nikt we Francji nie będzie go znać.- Tutaj masz trochę jego włosów. Powinny ci starczyć... 
- Doskonale.- uśmiechnął się dziedzic fortuny rodu Malofoy. Schował siateczkę z włosami głęboko w czarnej walizce. Zapiął ją po czym postawił przed sobą. - Jestem gotowy.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł?- zapytał  Zabini, choć znał doskonale przyjaciela i wiedział, że jak już się uprze...
- Oczywiście! A teraz, muszę cię przeprosić Diable. Lecę do Francji. - pstryknął palcami i od razu w pokoju pojawił się skrzat.- Zabierz walizkę przed dom, Kurzku. - stworzenie ukłoniło się nisko, a po chwili jego i walizki już nie było.
- Przedstawienie czas zacząć.



Na lotnisko przyjechał mugolską taksówką. Nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd. Wszyscy musieli myśleć, że jest zwykłym, szarym mugolem. Nie był pewny co do lotu, tą wielką maszyną. Wydawała mu się nieprzyjazna i niebezpieczna. Teleportowanie się było o wiele wygodniejsze i szybsze, dlatego też Draco nigdy nie leciał samolotem. Obawiał się trochę tego, lecz nawet przed sobą się nie przyznał. Jest on Malfoyem! Nie ma słabości. Teraz siedział już na swoim miejscu i czekał na odlot samolotu. Ubrany nienagannie w drogi garnitur. Tego nie mógł sobie odpuścić, mimo, że miał teraz inną tożsamość, musiał przecież wyglądać dobrze. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i przyglądał się znudzonym wzrokiem ludziom wchodzącym do samolotu. Nudy, jakaś starsza kobieta ciągnąca wnuczka za rękę, brzuchaty facet przepycha się pomiędzy siedzeniami, ugh jest obleśny, stewardessa Granger, rodzinka z dziecia... Co?! Stewardessa Granger?! Jego wzrok niezwykle szybko wrócił na miejsce, gdzie znajdowała się panna Granger.  No, no, no. Zacmokał w myślach i zaczął otaksowywać ją wzrokiem.. Stała teraz bokiem do niego i rozmawiała z jakąś koleżanką z pracy. Niechętnie musiał przyznać, że ciemnowłosa miała bardzo kobiece kształty Miała na na nogach zwykłe czarne baletki. Zdecydowanie, Granger, byłoby ci lepiej w szpilkach. na szczupłych nogach znajdowały się rajstopy, a może pończochy? One są zdecydowanie seksowniejsze. Jędrne pośladki świetnie podkreślała spódnica. Jej biała koszula jest zdecydowanie zbyt wysoko zapięta. Mogłaby rozpiąć kilka guziczków. Od razu pasażerowie poczuliby się lepiej.  Uśmiechnął się do siebie. Nieświadomie utkwił w tym miejscu dłuższe spojrzenie, przez co kobieta zwróciła na niego uwagę. Na jej twarzy wypisane było oburzenie. Położyła dłoń na klatce piersiowej chcąc sprawdzić czy na pewno wszystkie guziczki są na swoim miejscu. Po chwili szła już w stronę Malfoya. Uśmiechnął się do siebie i przybrał nonszalancką pozę.
- Proszę zapiąć pasy, zaraz ruszamy.- powiedziała stojąc przed nim. Draco rozglądnął się, wszyscy mieli już zapięte pasy. Musiał tak się zamyślić, że nawet nie usłyszał powiadomienia.
- Już, już Granger.- mruknął chłopak siłując się z pasem. To cholerstwo nie chce się zapiąć!
- Słucham?- uniosła brwi. Spojrzał na nią, po czym zdał sobie sprawę jaką gafę popełnił.
- Granger? Panna Granger?- spojrzał wymownie na plakietkę na jej piersi, na której znajdowało się jej imię i nazwisko. - Mam mały problem z tym pasem. On jest chyba popsuty.- zaczął wciskać go na siłę.
- Och... niech pan mi to da, bo zaraz naprawdę pas się popsuje.- pokręciła głową i wyciągnęła z ręki swojego pasażera pas. Pogratulował sobie w myślach wybrnięcia z sytuacji. Nachyliła się nad nim i sprawnie zapięła pas. Przez ten moment Malfoy z uciechą przyglądał się kątem oka jej piersią. Był tylko facetem, nie mógł nic poradzić na swoje odruchy.
- Dziękuje pani bardzo.- uśmiechnął się najładniej jak umiał. - Jestem Charles Shrewd. Bardzo miło mi panią poznać.
- Hermiona, Hermiona Granger. - uśmiechnęła się, po czym przeprosiła i wróciła do swoich obowiązków. Draco miał niezłą uciechę z tej sytuacji. Cieszył się jak dziecko, wiedząc, że Hermiona nie wie kim jest, a on będzie mógł się zabawić. Będzie mógł urozmaić swoją drogę. Uśmiech jednak zszedł mu z twarzy, gdy samolot zaczął startować.


Rose

8 komentarzy:

  1. Omg!! Nareszcie!!! *o* czekam z niecierpliwoscia na kolejna czesc!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę D: ten rozdział jest cudowny, jak Ty to robisz ._. Czekam na więcej, świetnie przedstawiłas Dracona <3

    OdpowiedzUsuń
  3. http://luthien-fanfiction.blogspot.com/2014/08/powiadomienie.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to <3
    niecierpliwie czekam na kolejną część i nowe rozdziały :D
    zdecydowanie powinnaś częściej wstawiać notki na blogu ;)
    Weny życzę!
    ~Acruxia xx
    magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile jeszcze czekać? ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś w stanie coś jeszcze wyskrobać?

    OdpowiedzUsuń
  7. 27 year-old Executive Secretary Ambur Murphy, hailing from Sioux Lookout enjoys watching movies like Pericles on 31st Street and Poi. Took a trip to City of Potosí and drives a Neon. Wiecej informacji tutaj

    OdpowiedzUsuń