piątek, 22 sierpnia 2014

Miniaturka "Stewardessa" część 1

Oto i jestem kochani. Wasza wstrętna, niedobra Rose. Tak bardzo prosiliście mnie o jakąś notkę, że musiałam zmusić się by coś napisać. Było mi naprawdę ciężko, bariera była wielka. Pomysłów sporo, ale brak słów, by móc wszystko napisać. Bardzo was przepraszam, że nie jest to rozdział, ale jak na razie tylko na to mnie stać. Mam nadzieje, że miniaturka przypadnie wam do gustu pomimo tego, że nie ma prawie w ogóle tutaj Hermiony. Stwierdziłam, że rozdzielę to na części ponieważ jutro wyjeżdżam , a nie chciałam was zostawić bez niczego. Z góry przepraszam za błędy, ale aktualnie nie mam nikogo, kto sprawdziłby tekst. Mam nadzieje, że choć w części będziecie zadowoleni, bo zrobiłam to dla was.


______________________________________________________



Draco Malfoy był szanowanym w świecie czarodziejem. Jego nazwisko rozpoznawalne było nawet w świecie mugoli. Wywodził się ze starego rodu, więc nie trzeba go nigdzie przedstawiać. Draco po wojnie otworzył firmę, która bardzo dobrze funkcjonowała, więc zaczęto współprace z innymi firmami. Tak właśnie zaczęła się przygoda Dracona z mugolami. Okazali się być nie aż tak głupi i całkiem przydatni. Z niektórymi z nich blondyn czasem wyskoczył na whisky, oczywiście uwielbiał piec dwie pieczenie na jednym ogniu i podczas tych spotkań załatwiał swoje sprawy. Wtedy panowie byli o wiele bardziej ugodowi. Chłopak był typowym ślizgonem- sprytny i przebiegły. Miał 26 lat i był jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Nigdy nie musiał pracować, jednak on chciał zarobić na swoje miejsce w świecie sam. Jako prawdziwy casonova Hogwartu, nadal nie odmawiał sobie towarzystwa pięknych kobiet. Był on przystojnym młodym mężczyzną. Widać, że płynie w nim krew Malfoyów, platynowe włosy były niemal ich wizytówką. Cera jasna, niczym mleko, ramiona szerokie, biodra wąskie. Zdaniem kobiet ideał mężczyzny. Był cyniczny i ironiczny, jednak jego codzienna arogancja dodawała mu tylko męskości. Teraz jednak siedział sam w gabinecie i przeglądał jakieś papiery. Jego mina nie wróżyła nic dobrego. Był niczym tykająca bomba. Tak jak mogliście się domyślić, chwile później wystąpił wybuch.
- MARGE! Do mnie!- zawołał wściekłym głosem. Ktoś próbował go oszukać, a Draco Malfoy nie lubił być wodzonym za nos.
- Tak panie Malfoy?- w drzwiach pojawiła się długowłosa blondynka. Zdawała się być przyzwyczajona do nagłych napadów złości swojego pracodawcy. Po za tym można było mu wybaczyć te kilka krzyków, gdyż na co dzień umiał ją oczarować tak, że zapominała o wszelkich niedoskonałościach blondyna. Ileż by dała, by pójść z nim na kolacje! Draco był jednak profesjonalistą i nie pozwalał sobie na związki w pracy.
- Zwołaj zebranie w sali konferencyjnej, teraz.- warknął, a kobieta czym prędzej wyszła, by załatwić swoje sprawy. Blondyn niedbałym ruchem zabrał z biurka papiery  i ruszył szybki krokiem w stronę odpowiedniej sali. Pracownicy, widząc swojego szefa w takim stanie umiejętnie schodzili mu z drogi. Wiedzieli, że lepiej nie igrać z ogniem w takich sytuacjach. Gdy wszedł do pomieszczenia ogarnął spojrzeniem siedzących. Było to nieprzychylne spojrzenie, więc zazwyczaj odwracali wzrok. Tylko jego przyjaciel, w tym współpracownik, Blaise Zabini siedział całkiem rozluźniony. Draco chrząknął tak, że teraz każdy, chcąc nie chcąc, musiał zwrócić na niego uwagę.
- Co to jest?!- wzniósł w górę papiery i potrząsnął nimi.
- To są dokumenty firmy z Francji z którą prowadzimy współprace. - powiedziała kobieta o mysiej twarzy i lekko posiwiałych włosach, która siedziała najbliżej i dokładnie widziała pieczęć francuskiej firmy. Chciała kontynuować, ale szef przerwał jej.
- Wiem, że są to dokumenty z Francji.- powiedział zniecierpliwiony. - Tylko co do cholery TO ma znaczyć?! - wskazał na kartkę. - Nic tu się nie zgadza z pieniędzmi. Te mugolskie gnidy okradają mnie od jakiegoś roku! Jak nie dłużej!- wykrzyczał. - Dlaczego nikt tego nie sprawdził? Dlaczego zawsze muszę zajmować się wszystkim sam?! Nie po to was zatrudniłem! - rzucił papiery na stół. Blaise pozwolił sobie przeglądnąć je. Jego brwi z każdym przeczytanym słowem znajdowały się coraz bliżej siebie.
- Ohoho żabojady z niezłej kasy nas okradli. Ale jak im się to udało?- wszyscy nagle spojrzeli w miejsce, gdzie powinna siedzieć główna księgowa. Draco nie zdążył skomentować jej nieobecności, gdyż drzwi nagle się otworzyły i do pomieszczenia weszła ciemnowłosa kobieta.
- Przepraszam bardzo za spóźnienie.- powiedziała w pośpiechu
- Dziękujemy ci, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością.- syknął Draco.
- Przepraszam.- powiedziała raz jeszcze ze skruchą. Po krótkiej chwili przypomniała sobie o papierach, które miała w ręce.-  Marge powiedziała, że mam zabrać rachunkowość z Francji. - powiedziała niepewnie, widząc spojrzenie szefa.
- Bardzo dobrze, że je masz. Teraz wytłumacz nam jak to się stało, że nie ma 3 milionów?- przymrużył niebezpiecznie oczy. Kobieta zdecydowanie pobledła.
- Ja... ja nie wiem. Nie zauważyłam żadnych nieprawidłowości.- w pośpiechu oblizała spierzchnięte ze zdenerwowania usta.
- Twoje "nie zauważyłam" kosztowało mnie grube pieniądze! - wściekły uderzył ręką w stół.
- Uspokój się Draco, zaraz spróbujemy to wszystko wyjaśnić. - powiedział Zabini, chcąc załagodzić sytuacje. - Usiądź Beatrice. Draco.- spojrzał na przyjaciela. Blondyn wziął głęboki oddech i spojrzał na swoją pracownice czekając, aż ta też usiądzie. Mimo, że był wściekły, zawsze pamiętał, jak trzeba zachować się wobec kobiet. Usiadła. Moment później i on opadł na wygodny fotel przeznaczonym dla prezesa. Dziewczyna zaczęła nerwowo przewracać kartki grubego segregatora. Od dłuższego czasu nikt się nie śmiał się odezwać. Słychać było tylko szeleszczenie kartek.
- Musisz to przejrzeć na spokojnie.- w końcu odezwał się Draco zadziwiając wszystkich.- Weźcie swoich ludzi i przestudiujcie to dokładnie. Mam mieć wyliczenie co do jednego knuta! - spojrzał na wszystkich władczym wzrokiem. Umiał myśleć bardzo przejrzyście, gdy tylko furia nie przysłaniała jego umysłu. - Dziękuje, koniec spotkania.- oznajmił i skinął głową na pracowników. Po chwili nie było go już w pomieszczeniu.
 
Jak się później okazało oszuści byli bardzo sprytni. Przy każdej transakcji zabierali tylko niewielką ilość pieniędzy. Zadziwiające jest to jak dobrze papiery zostały sfałszowane.
- I co teraz zamierzasz zrobić?- zapytał Blaise, który przyniósł Draco wiadomości o efektach pracy.
- Nie mogę pozwolić sobie na rozgłos i awantury, gdy nie mam niezbitych dowodów.
- Stary... przecież okradli cię z co najmniej 3 milionów! Chcesz to tak zostawić? Nie chcesz odzyskać pieniędzy?
- Oczywiście, że tego nie zostawię Blaise. Nie zależy mi też na tych pieniądzach, bo to nic w porównaniu z przychodami firmy, dlatego nic nie zauważyliśmy wcześniej. Chodzi tu jednak o mój honor, francuskie szumowiny oszukały mnie. Śmiali mi się za plecami, jacy nie są sprytni, ale ja ich przejrzałem.-  Draco uśmiechnął się, a oczy niemal mu błyszczały. Zabini wiedział już, że jego przyjaciel ma plan.
- Załatwię ich. Zgniotę jak robala i zrobię to w taki sposób, że nawet nie zorientują się, że dzieje się coś złego. - powiedział z mściwym uśmiechem. Jednym ruchem różdżki przywołał do siebie szklaneczki i whisky. Nalał sobie i przyjacielowi. - Wypijmy! Za nasz niedługi sukces.- uniósł szklaneczkę w geście toastu i wypił trochę trunku.

Nie zamierzał czekać, tracić czasu. Już kolejnego dnia zaczął pracować nad dopracowywaniem planu i wdrożeniu go w życie. Taki właśnie był Malfoy. Wszystko musiało być perfekcyjne. Tym razem postawił tylko na siebie. Na swoich pracowników nie ma co liczyć! Wystarczająco go zawiedli. Musi załatwić wszystko sam. Wtedy nie będzie komplikacji, wszystko będzie w porządku. Pod koniec miesiąca wszystko było już załatwione. Szybko i sprawie. Draco był niezwykle zadowolony z siebie, choć tak naprawdę, nie doszedł do najtrudniejszego etapu swojej misji. Był on jednak bardzo pewny siebie i wiedział, że gdy on  czegoś chce, to to dostanie.

Draco Malfoy stał przed lustrem w swojej luksusowej sypialni. Przejeżdżał palcami po swoich miękkich, platynowych włosach, gdy wszedł do pomieszczenia Blaise Zabini.
- Na pewno chcesz pozbawić siebie swoich włosków Smoku?- nabijał się chłopak wchodząc do sypialni przyjaciela.
- Nie przeginaj Diable. Daj mi lepiej ten eliksir.- powiedział ostrzegawczo.
- Dobrze, już dobrze. Wyluzuj.- wyszczerzył się brunet podając małą fiolkę Draconowi. Ten zabrał ją od razu odwracając się plecami do lustra. Nie czekając dłużej wypił całą fiolkę na raz, krzywiąc się niemiłosiernie. Gdy na dnie nie pozostało już nic po eliksirze wielosokowym, blondyn zaczął kaszleć.
-Świństwo - warknął niezadowolony, jednak nie miał dużo czasu na wyrzucenie swojej frustracji, bo poczuł okropne mdłości. Od razu nachylił się w przód, a wtedy nadeszła fala piekącego bólu. Zacisnął szczęki. Przemienianie się, było bardzo nieprzyjemne. Skóra zaczęła go szczypać, a potem poczuł niemiłosierne pieczenie. Blaise przyglądał się wszystkiemu z boku mając niezbyt wyraźną minę. Widział jak włosy przyjaciela, zamieniają się z jasnego blondu, na brąz, na twarzy pojawiły się łagodniejsze rysy, oczy zmieniły kolor na zielony,  a cera nie jest już tak blada. Jest ciemniejsza, wręcz latynoska. Po chwili, która Draco wydawała się wiecznością, po starym Malfoyu nie było śladu.
- Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz?- zapytał Draco mrużąc oczy.- Jak jestem jakimś pryszczatym mugolem, to nie żyjesz Blaise!- warknął.
- No wiesz...- uśmiechnął się niewinnie chłopak nabijając się w najlepsze. Spanikowany Draco spojrzał szybko w lustro. Na jego nowej twarzy wymalowała się ulga. Nie był brzydalem. Jego nowa wersja była całkowitym przeciwieństwem Malfoya, ale świetnie go maskowała. Musiał przyznać, że jest całkiem przystojny, oczywiście, nie przystojniejszy od samego siebie, ale źle nie było.
- Nie ma tragedii.- powiedział po chwili.- Kto to w ogóle jest? Skąd zabrałeś jego włosy?
- Nic nie znaczący mugol, pracujący u swojego ojca w firmie. Jest niegroźny, nierozpoznawalny i co najważniejsze nieważny. Nikt we Francji nie będzie go znać.- Tutaj masz trochę jego włosów. Powinny ci starczyć... 
- Doskonale.- uśmiechnął się dziedzic fortuny rodu Malofoy. Schował siateczkę z włosami głęboko w czarnej walizce. Zapiął ją po czym postawił przed sobą. - Jestem gotowy.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł?- zapytał  Zabini, choć znał doskonale przyjaciela i wiedział, że jak już się uprze...
- Oczywiście! A teraz, muszę cię przeprosić Diable. Lecę do Francji. - pstryknął palcami i od razu w pokoju pojawił się skrzat.- Zabierz walizkę przed dom, Kurzku. - stworzenie ukłoniło się nisko, a po chwili jego i walizki już nie było.
- Przedstawienie czas zacząć.



Na lotnisko przyjechał mugolską taksówką. Nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd. Wszyscy musieli myśleć, że jest zwykłym, szarym mugolem. Nie był pewny co do lotu, tą wielką maszyną. Wydawała mu się nieprzyjazna i niebezpieczna. Teleportowanie się było o wiele wygodniejsze i szybsze, dlatego też Draco nigdy nie leciał samolotem. Obawiał się trochę tego, lecz nawet przed sobą się nie przyznał. Jest on Malfoyem! Nie ma słabości. Teraz siedział już na swoim miejscu i czekał na odlot samolotu. Ubrany nienagannie w drogi garnitur. Tego nie mógł sobie odpuścić, mimo, że miał teraz inną tożsamość, musiał przecież wyglądać dobrze. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i przyglądał się znudzonym wzrokiem ludziom wchodzącym do samolotu. Nudy, jakaś starsza kobieta ciągnąca wnuczka za rękę, brzuchaty facet przepycha się pomiędzy siedzeniami, ugh jest obleśny, stewardessa Granger, rodzinka z dziecia... Co?! Stewardessa Granger?! Jego wzrok niezwykle szybko wrócił na miejsce, gdzie znajdowała się panna Granger.  No, no, no. Zacmokał w myślach i zaczął otaksowywać ją wzrokiem.. Stała teraz bokiem do niego i rozmawiała z jakąś koleżanką z pracy. Niechętnie musiał przyznać, że ciemnowłosa miała bardzo kobiece kształty Miała na na nogach zwykłe czarne baletki. Zdecydowanie, Granger, byłoby ci lepiej w szpilkach. na szczupłych nogach znajdowały się rajstopy, a może pończochy? One są zdecydowanie seksowniejsze. Jędrne pośladki świetnie podkreślała spódnica. Jej biała koszula jest zdecydowanie zbyt wysoko zapięta. Mogłaby rozpiąć kilka guziczków. Od razu pasażerowie poczuliby się lepiej.  Uśmiechnął się do siebie. Nieświadomie utkwił w tym miejscu dłuższe spojrzenie, przez co kobieta zwróciła na niego uwagę. Na jej twarzy wypisane było oburzenie. Położyła dłoń na klatce piersiowej chcąc sprawdzić czy na pewno wszystkie guziczki są na swoim miejscu. Po chwili szła już w stronę Malfoya. Uśmiechnął się do siebie i przybrał nonszalancką pozę.
- Proszę zapiąć pasy, zaraz ruszamy.- powiedziała stojąc przed nim. Draco rozglądnął się, wszyscy mieli już zapięte pasy. Musiał tak się zamyślić, że nawet nie usłyszał powiadomienia.
- Już, już Granger.- mruknął chłopak siłując się z pasem. To cholerstwo nie chce się zapiąć!
- Słucham?- uniosła brwi. Spojrzał na nią, po czym zdał sobie sprawę jaką gafę popełnił.
- Granger? Panna Granger?- spojrzał wymownie na plakietkę na jej piersi, na której znajdowało się jej imię i nazwisko. - Mam mały problem z tym pasem. On jest chyba popsuty.- zaczął wciskać go na siłę.
- Och... niech pan mi to da, bo zaraz naprawdę pas się popsuje.- pokręciła głową i wyciągnęła z ręki swojego pasażera pas. Pogratulował sobie w myślach wybrnięcia z sytuacji. Nachyliła się nad nim i sprawnie zapięła pas. Przez ten moment Malfoy z uciechą przyglądał się kątem oka jej piersią. Był tylko facetem, nie mógł nic poradzić na swoje odruchy.
- Dziękuje pani bardzo.- uśmiechnął się najładniej jak umiał. - Jestem Charles Shrewd. Bardzo miło mi panią poznać.
- Hermiona, Hermiona Granger. - uśmiechnęła się, po czym przeprosiła i wróciła do swoich obowiązków. Draco miał niezłą uciechę z tej sytuacji. Cieszył się jak dziecko, wiedząc, że Hermiona nie wie kim jest, a on będzie mógł się zabawić. Będzie mógł urozmaić swoją drogę. Uśmiech jednak zszedł mu z twarzy, gdy samolot zaczął startować.


Rose

czwartek, 11 lipca 2013

Od autorki

Od razu chciałam przeprosić, nie wiedziałam, że wszystko się tak potoczy. Tak naprawdę mam napisany kolejny rozdział, nawet dwie wersje tylko, że obie są nie dokończone. Mogłabym coś naskrobać i dodać to w końcu, ale nie podoba mi się. Czegoś mi brakuje. Nie mam pomysłów. Nie nadaje się do tego, ale jednak chciałabym to dokończyć, bo tak naprawdę wciąż nie dotarłam do tak ważnego momentu.Nie wiem co dalej zrobię... jeszcze pomyślę. Może uda mi się w końcu coś dodać, ale nic nie obiecuje.


Rose

sobota, 26 stycznia 2013

Od autorki

Nie zawieszam bloga. Postanowiłam po prostu napisać, żebyście wiedzieli, że jestem tu i zaglądam. Niestety jak na jak na razie mam pusto w głowie. Nie mogę zabrać się za pisanie. Cały czas mam ogólny zarys sytuacji lecz nie mogę jej przelać na papier, a raczej na ekran xd W każdym razie, nie wiem kiedy będzie nowa notka. Może za kilka dni, może za tydzień, miesiąc? Nie wiem. Przepraszam was, ale po prostu matka wena mnie opuściła. Nic nie chce ze mnie wypłynąć. Tak jakbym się zablokowała. Teraz pozostaje mi tylko czekać. Czekać aż ta blokada ze mnie zejdzie i będę gotowa pisać następny rozdział. Do kolejnej notki! ;)



Rose 

wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 7 "Zabawę czas zacząć"


W piękne czerwcowe popołudnie, w przeddzień wesela Blaise'a Zabiniego i Elizabeth Charpentier wszystko było już gotowe. Dom wyczyszczony na błysk. Udekorowany w biel i pudrowy róż. To właśnie te dwa kolory dominowały teraz w całym domu. Uroczystość ma mieć miejsce w wielkim ogrodzie rodziny Elizabeth. Specjalnie na tą okazję wyczarowano średniej wielkości altankę, na której narzeczeni staną się małżeństwem. Kilkanaście dużych, białych ławek, dla gości, których zapewne będzie naprawdę wielu. Zarówno Eliza jak i Blaise pochodzili z arystokratycznego rodu, więc na ich weselu nie mogło zabraknąć ich całego drzewa genealogicznego. Spodziewano się 400 gości. Tak, zdecydowanie to wesele zalicza się do jednych z największych. Hermiona stała na z boku na altance jako druhna panny młodej. Odbywała się właśnie próba generalna, lecz nasza bohaterka całkowicie oderwała się od świata żywych. Nie słuchała tego co mówili inni. Po prostu stała i udawała, że słucha. Jej myśli krążył wokół jednej osoby. Zabrzmi to strasznie samolubnie, ale myślała o sobie. Myślała o tym, że w jej życiu czegoś brakuje. Miała kochających przyjaciół, rodzinę, świetną pracę, lecz cały czas czegoś jej brakowało. Brakowało jej tego co można było dostrzec w oczach Eilzabeth, czy też Ginny. Był to jakiś blask. Tylko blask czego? Jej zamyślenie ktoś brutalnie przerwał, bo poczuła lekki ból na ramieniu. Błyskawicznie obróciła głowę w stronę stojącego obok niej Malfoya.
- Mógłbyś mnie nie szczypać?- spojrzała na niego zła.
- Nie, nie mógłbym. Robienie ci na złość sprawia mi ogromną przyjemność - na jego ustach był cały czas ten sam, nie zmieniający się od lat ironiczny uśmiech.
- Akurat to żadna nowość - odwróciła wzrok, chcąc znowu zatopić się w swoich myślach, lecz nie było jej to dane.
- Nie odpływaj znowu Granger, bo możesz się już stąd zmyć. Jakbyś nie zauważyła próba się skończyła.
- Już?- musiała całkiem odpłynąć, bo nie zauważyła, że została już tu tylko z drużbą pana młodego.
- Jakaś ty spostrzegawcza! - roześmiał się blondyn.
Spiorunowała do wzrokiem i powolnym krokiem wyszła z altanki, lecz ku zdziwieniu Malfoya nie skierowała się do domu. Wręcz przeciwnie. Poszła w drugą stronę, gdzie znajdował się las, a za nim mała polanka z rzeczką.
- Dokąd się wybierasz?- zaczął iść obok niej.
- Na spacer - powiedziała spokojnym tonem.
Uśmiechnął się do siebie i  tak nie miał dzisiaj nic do roboty. Może sobie teraz umilić czas denerwowaniem brązowowłosej.
- To jak dobrze się składa! Ja również chciałem się przewietrzyć - zabawę czas zacząć.
- Jakbyś nie zauważył przez ostatnie półtora godziny byłeś na dworze - jej cierpliwość powoli się kończyła, a trzeba było przyznać, że była Gryfonka cierpliwa nie była. Przynajmniej nie dla niego.
- To gdzie idziemy? - chłopak puścił mimo uszu jej uwagę
- JA idę tam - pokazała na las - a TY idziesz tam - pokazała przeciwną stronę.
Na jego ustach pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- No to idziemy Granger - wziął ją pod rękę i nim zorientowała się co się dzieje, szli już w stronę lasu.
- Malfoy! - wyrwała rękę- Ja nigdzie z tobą nie idę!
- To ja idę z tobą - igrał z ogniem.
- Malfoy - powiedziała ostrzegawczo.
- Daj spokój Granger! Przestań się zachowywać jak mała dziewczynka. Jesteśmy dorośli. Chyba jeden spacer ze mną nic ci nie zrobi? - uniósł jedną brew.
- Ja zachowuję się jak dziecko?! - zrobiła się czerwona na twarzy - Spójrz na siebie!
- Znowu zaczynasz... - powiedział ze stoickim spokojem.
- Przepraszam bardzo! - no i wybuchła - Kto ZNOWU mnie obraził, bo był zły na biednego skrzata?! Kto tu się zachowuje jak dzieciak? TY - puknęła go palcem w tors - To ty zachowujesz się tak jak ten rozpieszczony smarkacz w Hogwarcie. Nic się nie zmieniłeś.
- Mogłaś się nie wtrącać. Ostrzegałem. Nie wchodzi mi się w drogę, gdy jestem zły - mówił nadal spokojnie. Jego twarz jak zwykle była opanowana i pozbawiona jakichkolwiek emocji.
- Tak, tak! Teraz jeszcze mów, że to moja wina, że mnie wyzwałeś! - wydarła się na niego.
- Dobra, kobieto, uspokój się! - potrząsnął ją lekko.
- Po prostu postarajmy się jakoś przeżyć to wesele. Ty nie wchodź mi w drogę, a ja nie będę wchodzić w twoją - strzepnęła jego ręce ze swoich ramion.
- Jakoś mi się nie wydaje by mogło się to udać - powiedział, bo nie miał zamiaru rezygnować z takiej rozrywki jak wkurzanie Granger.
Rozzłoszczona poszła w kierunku lasu. Już ją nawet nie obchodziło, że blondyn idzie pół kroku za nią.
- Widzę, że nie możesz się ode mnie oderwać - zaczęła tonem przesiąkniętym słodkością - Powiedz mi co ty robiłeś te 5 lat po zakończeniu Hogwartu, gdy mnie nie było w pobliżu?
Zaśmiał się ironicznie.
- Nie schlebiaj sobie.
- To czemu za mną idziesz? - stanęła gwałtownie, czego nie spodziewał się blondyn i wpadł na nią.
Razem upadli na twardy grunt. On leżał na niej.
- Złaź ze mnie! - krzyknęła Hermiona do ucha byłego Ślizgona.
- Nie krzycz mi do ucha!
- A będę! - krzyknęła głośniej.
- Chcesz tak pogrywać? - przymrużył oczy - A więc dobrze...
Weszła mu w słowo.
- Nie zaczyna się zdania od "a więc" - powiedziała swoim przemądrzałym tonem. Jak mu wtedy przypominała tą małą kujonkę z Hogwartu?
- A więc - powtórzył głośniej - jeśli chcesz tak pogrywać, to ja z ciebie nie zejdę. - na jego ustach znowu pojawił się ironiczny uśmiech.
- Będę krzyczeć, jeszcze cię o coś posądzą - nie chciała się poddać.
Jak podczas ich każdej sprzeczki, żadne nie chciało odpuścić, żadne nie chciało przegrać. Walczyli do końca.
- Kochana, jesteśmy w lesie. Nikt cię nie usłyszy - powiedział z uśmiechem tryumfu, bo wiedział, że już wygrał tą bitwę.
- Dobra - mruknęła zła - Możesz już ze mnie zejść?!
- Magicznie słowo... - drażnił ją.
- Ty go sam nie znasz i nie używasz! - ponownie krzyknęła.
- Już mówiłem nie drzyj mi się do ucha, bo cię sam uciszę!
Przez jakąś minutę leżeli tak w ciszy i tylko wpatrywali się w swoje oczy. Brzmi to romantycznie, nieprawdaż? Ale nie było w tym nic romantycznego. Oni po prostu piorunowali się wzrokiem. Zachowywali się jak zwierzęta, które walczą o terytorium i żadne nie chce odpuścić. Zapewne leżeliby tak i leżeli, lecz gdy Hermiona z takiego bliska wpatrywała się w błękitno-szare tęczówki Dracona, przez ułamek sekundy coś w nich dostrzegła. Może to było przewidzenie? Tak najprawdopodobniej tak. Znowu zatopiła się w swoich rozmyślaniach. Ostatnio robiła to często. Zbyt często.
- Długo tak będziesz leżeć? - chłopak uniósł brwi.
Nawet nie zauważyła kiedy z niej zszedł! Zdecydowanie za często odrywa się od rzeczywistości.
- Może byś m...- urwała widząc, że dłoń chłopaka już od dawna jest wystawiona w jej stronę by pomóc jej wstać - Dzięki, ale sama sobie poradzę - powiedziała z wysoko uniesioną głową.
- Jak tam chcesz - wzruszył ramionami i schował ręce w kieszeni. Może i to była Granger, ale gentelmanem on był wobec każdej kobiety. Tak go nauczyła matka. To właśnie była jedna z jego dobrych cech. Można by powiedzieć, że jedyna z dobrych cech, które pokazywał.
- Wracam do domu - oznajmiła wstając.
- Już koniec naszego spacerku? -  uśmiechnął się drwiąco.
- Po pierwsze żadnego "naszego spacerku", tylko mojego. Po drugie spójrz na zegarek. Za pół godziny jest obiad, a ja chciałabym się przebrać, więc żegnam - zaczęła iść w stronę ogromnego domu.
Chłopak spojrzał na swój złoty magiczny zegarek, który dostał od Blaise'a na 20 urodziny. Granger miała racje, czas wracać, bo zaraz będzie obiad. Grzecznie poszedł za nią. No może nie do końca grzecznie, bo cały czas ją drażnił swoimi tekstami. Ona weszła do swojego pokoju zła, za to on w wyśmienitym humorze.
*

Obiad przebiegał w dość miłej atmosferze. Nic szczególnego się nie działo, każdy był zajęty sobą, aż do czasu...
- Chcielibyśmy was o czymś powiedzieć - Eliza wraz z Blaise'em wstali ze swoich miejsc. Większość osób skierowała głowy w kierunku pary, tylko Draco Malfoy niezbyt przejął się tym i powoli wypijał swój sok pomarańczowy. - Jestem w ciąży! - oznajmiła Elizabeth. Malfoy zakrztusił się sokiem. Siedzący obok niego Pierre poklepał go po plecach po czym wstał, by pogratulować przyszłym rodzicom. Zszokowany blondyn spojrzał innych.
- Jak to jest możliwe? - mruknął, bo wciąż nie mogło do niego dojść to, że Diabeł będzie ojcem.
- Malfoy, nie mów mi, że muszę ci tłumaczyć skąd się biorą dzieci - usłyszał znajomy głos tuż za sobą.
- Oczywiście, że nie Granger. - odparł obracając się do niej - Ale nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że ten oto tu Zabini będzie ojcem.
- Zamiast tyle gadać, idź mi pogratuluj. - powiedziała Hermiona, po czym odeszła.
Draco długo się nie zastanawiając wstał z miejsca i podszedł do swojego przyjaciela.
- Diable, no nie wierzę.. Nie mogę sobie ciebie wyobrazić jako ojca - powiedział szczerze.
- Jakoś tak wyszło! - wyszczerzył się Blaise - Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Diabłem? - zapytał przerażony blondyn.
- Zakochał się, po prostu się zakochał - uśmiechnął się.
Draco tylko prychnął, po czym poszedł pogratulować przyszłej matce.
*

Hermiona siedziała na łóżku swojej przyjaciółki zajadając się lodami.
- Tak się cieszę. Nie planowaliśmy z Blaise'em już teraz dziecka, chcieliśmy zrobić to jakiś rok po ślubie, ale nawet dobrze, że tak wyszło. Tak będzie lepiej. Szybciej będziemy mieć naszego szkraba. - mówiła uśmiechnięta od ucha do ucha Eliza.
- Ja się cieszę wraz z tobą - uśmiechnęła się panna Granger, choć musiała przyznać, że ta informacja zdziwiła ją.
- Miona... tak sobie myślałam, czy nie zechcesz zostać matką chrzestną naszego maluszka? 
-Oczywiście! - odpowiedziała bez zastanowienia uśmiechając się.
- To super! Stwierdziliśmy wraz z Blaise'em, że chrzestnym będzie Gabriel.
Gabriel, był to wysoki blondyn, brat Pierre'a i Francisa. 
- A tak w ogóle w którym miesiącu jesteś?
- Już w drugim.
- I ja dopiero teraz się dowiaduję? - brązowowłosa udała obrażoną.
- Ja też dopiero wczoraj się dowiedziałam! - wytłumaczyła się szybko - Miałam pewne podejrzenia, ale jak nie byłam pewna, wolałam się nie odzywać.
- No dobrze, już dobrze. - uśmiechnęła się przyjaźnie - Jak myślisz, to będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Hmm... Chciałabym małą, słodziutką dziewczynkę.
Rozmawiały o wszystkim. Były to zazwyczaj lekkie tematy, lecz zawsze mówiono tylko o Elizie.
- Herm?- odezwała się po jakimś czasie Eliza.
- Hym?
- Masz kogoś?
- Słucham? - zdziwiona odstawiła kubełek lodów.
- No czy masz kogoś? - powtórzyła rozbawiona Elizabeth.
- Nie, nie mam. Przecież ci mówiłam.
- A Pierre? Podoba ci się? - spytała niepewnie .
Hermiona zaśmiała się tajemniczo, lecz nie odpowiedziała.
- Ach! Eliza, jak ten czas leci! Musisz się przespać w końcu jutro twój szczęśliwy dzień - uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku drzwi.
- Dobranoc! - usłyszała jeszcze nim wyszła. 



Rose

----------
Najpierw chciałabym podziękować Martynie za poprawienie błędów. Co do rozdziału, to był on w większości już bardzo dawno napisany, lecz nie mogłam się coś zabrać, by go dokończyć. Jak już wspominałam z boku macie nowe kolumny. Zapoznajcie się z nimi proszę:) Co tu jeszcze więcej pisać... Komentujcie i bądźcie cierpliwi! Do nowej notki; > 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Od autorki: Chwila przerwy

Chciałabym was przeprosić za to, że tak długo nie było notki. Nie miałam chęci pisać, ani weny. Jest mi wstyd, że was tak zostawiłam. Postanowiłam wziąć się w garść i powrócić do pisania. Niedługo powinna pojawić się nowa notka. Od razu mówię, że nie będę pisać regularnie. Wszystko będzie zależało, od mojej weny i wolnego czasu. Chyba każdy wie, że lepiej nie pisać na siłę, bo później tak dobrze nie wyjdzie. Mam nadzieje, że uzbroicie się w cierpliwość i będziecie razem ze mną:) Kto chce być informowany o notkach niech zostawi tu swoje gg, maila czy bloga. Wstawiłam nowe kolumny, jednocześnie rozbudowując stronę główną. U dołu macie "Obserwuj przez e-maila". Gdy wpiszecie tam swój mail będziecie informowani na niego o nowych notkach.
To chyba wszystko jakby co to piszcie:)


Rose

sobota, 27 października 2012

Rozdział 6 "Miłość? Miłość nie istnieje jest tylko pożądanie"

Następnego ranka Hermiona jako pierwsza zasiadła przy stole w jadalni czekając na innych domowników. Była dopiero 8:30, a śniadanie miało być o 9:00, lecz panna Granger miała swoje powody w pojawieniu się o tej godzinie. Po pierwsze, nie chciała się spóźnić, tak jak ostatnio na kolacje. Po drugie, nie chciała dopuścić do tego by znowu siedzieć koło Malfoya. Nadal była na niego wściekła (zresztą co to za nowość?)  i wiedziała, że mogła by nie wytrzymać i wybuchnąć, a nie chciała robić tego przy wszystkich.
Gdy na zegarze wybiła godzina 8:50 do salonu wszedł Pierre. Uśmiechnął się i usiadł obok Hermiony
-Długo już tu tak sama siedzisz?- ucałował jej dłoń na przywitanie. Gryfonka zarumieniła się lekko
-Trochę, chciałam...- nie dokończyła, bo ktoś wparował do salonu głośno krzycząc
-Mnie nie obchodzi, że to była pomyłka! Co to za skrzat, który prostego zadania nie umie wykonać?!- wydzierał się młody panicz Malfoy
-Aaaa..ale p...p...p...panienka już się zgodziła. Jarzynka, przeprasza, Jarzynka nie chciała- wychlipiał skrzat biegnący za blondynem
-W dupie mam twoje przeprosiny! Jesteś tylko nic nie wartym skrzatem, który nie umie porządnie wykonać swojego zadania! Masz to odkręcić!- ryknął blondwłosy
Hermiona patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami. Nie mogła siedzieć i przyglądać się jak ten krzywdzi to biedne zwierzątko. Przecież to ona założyła WESZ, to że już nie są w Hogwarcie nie oznacza, że Hermiona zaprzestała obrony skrzatów. Co to, to nie! Wstała gwałtownie i nim ktokolwiek zdążył się zorientować stała przed Draco Malfoyem.
-Co ty sobie myślisz?! Przestań się na niego tak wydzierać!
-Nie wtrącaj się Granger- Malfoy był naprawdę wściekły na skrzata- Nie wiesz co to nic nie warte gówno zrobiło...- chciał mówić dalej lecz Hermiona się wtrąciła
-Powiedziałam nie obrażaj go!- krzyknęła- Możesz już iść- powiedziała już łagodnym tonem do skrzatki, lecz ta nie ruszyła się z miejsca patrząc z niepokojem na swojego panicza
-Nie ruszaj się stąd! A ty Granger, nie rozkazuj mojemu skrzatowi i nie rozkazuj mi. Jesteś również nic nie warta jak to- popatrzył z pogardą na skrzata- więc jeśli jeszcze raz podniesiesz na mnie głos to...
-Jak ty ją nazwałeś?!- do rozmowy, a raczej kłótni wtrącił się Pierre
-Tak jak słyszałeś żabojadzie- warknął blondyn
-Jeszcze słowo blondasie, a pogadamy inaczej- odparł również już zirytowany francuz
Trzeba było nie wchodzić Draconowi w drogę gdy ten ma zły humor.
-Proszę bardzo, bardzo chętnie pokaże ci gdzie jest twoje miejsce- Malfoy już wyjmował swoją różdżkę. Pierre wcale nie był gorszy i zaczął podwijać rękawy, gdy do pokoju wparował Blaise
-Co tu się kurwa dzieje?!- podszedł do chłopaków
Nikt mu nie odpowiedział. Hermiona nie miała zamiaru się odzywać. Tak naprawdę chciała jak najszybciej się stąd ulotnić. Była już dorosłą kobietą, lecz była nadal człowiekiem i słowa powiedziane przez blondyna zraniły ją. Nie chciała okazywać swojej słabości, a wiedziała, że gdyby się odezwała wszystko by się wydało
-Pytam się co tu się dzieje?!- zapytał ponownie i w tym momencie do salonu weszła Eliza
-Ten palant obraził Hermione!- zawołał zdenerwowany Pierre. Elizabeth spojrzała na Draco później na Hermione, a na końcu na Pierra i Blaise'a. Była szokowana zachowaniem Dracona. Dla niej zawsze wydawał się taki fajny. Wiedziała, że on i Miona nie przepadają za sobą, ale nie wiedziała, że aż do tego stopnia. Zabini był w kropce. Zaczynał nawet już lubić tą całą Granger, ale Draco był jego najlepszym przyjacielem. Lecz obok niego stała Eliza!
-Chodź Draco- powiedział do przyjaciela i pociągnął go za koszule
-Łapy przy sobie Blaise! Poradzę sobie sam- warknął blondyn, skinął głową na skrzata i wraz z Blaise'em wyszedł z jadalni
Nastała niezręczna cisza. Gryfonka skuliła się w sobie, myśląc gorączkowo jak się jak najszybciej znaleźć w swoim pokoju
-Miona...- zaczęła cicho Liza
-Pójdę do siebie- odparła brązowowłosa
-Hermiono, ale zaraz będzie śniadanie, nic nie jadłaś- odparł Pierre
-Nie jestem głodna- powiedziała i szybko ulotniła się z pokoju


*

Draco Malfoy siedział nieźle zdenerwowany w czarnym fotelu naprzeciw swojego przyjaciela Blaise'a Zabiniego. W ręce trzymał bursztynowy płyn. 
-Powiesz mi co cie napadło? Ja wiem, że to Granger, ale bez przesady. Miałeś się hamować w domu Elizy.- zaczął brunet
-Mogła się nie wtrącać!
-Opowiedz mi co się stało.
Blondyn westchnął w geście irytacji 
-Mój głupi skrzat nie umie dostarczyć zwykłego zaproszenia do odpowiedniej osoby.
-Jak to?- Blaise zmarszczył brwi nie bardzo wiedząc o co chodzi 
-Wiesz, że nie chciałem brać na wesele żadnej laski z Londynu, bo jeszcze mogłyby sobie za dużo pomyśleć, a nie chce znowu z następną się użerać. One zawsze błagają bym z nim został.- powiedział skromnie, lecz to akurat była prawda - Pamiętasz siostry Fritther? Ta ładna, długonoga blondynka i ta ropa 
Pan Zabini roześmiał się
-Oczywiście, że pamiętam! One mieszkają chyba w Paryżu, nie? Ich nie idzie zapomnieć. Nadal nie umiem zrozumieć jak siostry mogą być takie odmienne. Jedna to bogini, a druga...- nie dokończył tylko otrząsnął się, a na jego twarzy pojawiło się obrzydzenie 
-No właśnie! A ten głupi skrzat zaprosił nie Sare, tak jak mu kazałem, a Lare! Tą chłopo-babę
-Serio?- brunet ledwo powstrzymywał się od śmiechu- No to, ale będziesz miał laseczkę- wyszczerzył się
-Jeszcze słowo Blaise- warknął i tak już mocno wkurzony Malfoy 
-Dobra, dobra nie denerwuj już się tak Smoku. Na pewno idzie to odwołać. Wyślij skrzata jeszcze raz i niech się sam tłumaczy za tą karygodną pomyłkę. 
-Już go wysłałem, niech się cieszy, że jeszcze go nie wywaliłem na zbity pysk- w oczach blondyna paliły się złowieszcze iskierki- ale to nie oznacza, że nie dostanie kary. 
-Oj Draco, Draco- zaśmiał się Zabini


*


Hermiona siedziała skulona na swoim łóżku a z jej oczu leciały słone łzy. Było jej wstyd, bo była przecież dorosła, nie powinny ją obchodzić głupie słowa Malfoya. A jednak zabolało ją to. Zabolało i to bardzo mocno. Schowała głowę w kolanach. Nie wiedziała ile tak spędziła czasu, może minute? może dwie? pół godziny? godzina? Nie miała pojęcia, po prostu siedziała i łkała cicho. 
-Hermiono, to ja Pierre- usłyszała otwierające się drzwi- przyniosłem ci śniadanie
Nie podniosła głowy. Nie chciała by widział ją płaczącą. Poczuła, że siadła obok niej i niepewnie obejmuje ją ramieniem 
-Nie przejmuj się tym dupkiem- powiedział takim męskim, a zarazem delikatnym głosem 
Znali się zaledwie od dwóch dni, a brązowowłosa czuła się bezpiecznie w jego ramionach. 
-Byłam już do tego przyzwyczajona- uniosła lekko głowę- lecz po tych kilku latach najzwyczajniej odzwyczaiłam się od jego wyzwisk 
-Nie myśli o nim- podniósł jej podbródek by spojrzała na niego- Nie jest tego wart. Nie jest wart ciebie, twoich łez- uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech i przytuliła się do niego
-Dziękuje- powiedziała cicho do jego koszuli 
-Zawsze służę pomocą- zaśmiał się- Dobrze już? Powinnaś coś zjeść!
Puściła jego i spojrzała na talerz który trzymał w dłoniach. Teraz dopiero poczuła jaka jest głodna.
-Jesteś cudowny- ucałowała go w policzek i zabrała się za kanapki 
-To ja może dorobię?- żartobliwie nadstawił jej drugi policzek. Ta jednak go nie ucałowała, a klepnęła lekko 
-Już dostałeś!- roześmiała się 
-To może jeden gratis?- uśmiechnął się szelmowsko 
-Tylko jeden- dostał jeszcze jednego całusa tym razem w drugi policzek
Nim się zorientowała nie myślała już o Malofoyu i o tym jak ją zranił. Teraz śmiała się wraz z francuzem rozmawiając beztrosko.


*


Przed drzwiami panny Granger stała Elizabeth. Miała właśnie wejść lecz gdy usłyszała śmiech swojej przyjaciółki i kuzyna, uśmiechnęła się sama do siebie.
-Ładna byłaby z nich para- pomyślała. Postanowiła zostawić ich samych. Sama poszła szukać swojego narzeczonego.
Chodziła po domu i nigdzie nie mogła znaleźć Blaise'a. Była w jadalni, salonie, ich wspólnej sypialni, nigdzie go nie było. Szła właśnie korytarzem na drugim piętrze i usłyszała głos swojego przyszłego męża dochodzący z jednego z gabinetów.
-No o tym to ja nie pomyślałam- mruknęła pod nosem i weszła do pokoju- O, Draco- zauważyła blondyna
siedzącego w jednym z foteli
-Eliza- uśmiechnął się brunet- Co ty tu robisz?
-Szukałam cię- usiadła Blaise'owi na kolanach i objęła jego szyję rękami
-Mnie?- spojrzała na nią zaczepnie
-Tak- szepnęła mu do ucha
-Yhym!- odchrząknął Draco przypominając im o swojej obecności- Ja już może pójdę- powiedział przesłodzonym tonem. Jak jego irytowały te zakochane pary. Miłość? Miłość nie istnieje jest tylko pożądanie. Tak przynajmniej uważał Malfoy. Nie mógł patrzeć jak się do siebie ślinią. "Obrzydlistwo" pomyślał, a na jego twarzy zagościł grymas obrzydzenia
-Czekaj, czekaj Draco- zawołała Elizabeth gdy Ślizgon był już przy drzwiach. Stanął lecz nie obrócił się- Staraj się być do Hermiony miły
Ten nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się do siebie i wyszedł.


Rose



------------------------
Na początku powiem wam PRZEPRASZAM. W zeszłym tygodniu nie pojawiła się żadna notka. To moja wina, po prostu nie miałam czasu. Notka była napisana od jakiegoś czasu, lecz nie mogłam się zabrać i ją poprawić. Macie tu takie urywki różnych zdarzeń. Notka jest średnia. Zresztą sami zdecydujcie. Postaram się jeszcze w ten weekend dodać jeszcze jeden rozdział :) Nie martwcie się Pierre'em! Po prostu nie chce od razu robić wielkiej miłości między Draco i Hermioną. Wszystko małymi kroczkami. A teraz tylko czekam na wasze opinię :) 


niedziela, 14 października 2012

Rozdział 5 "Oko za oko, ząb za ząb"

-Delikatnie mówiąc- odparł jakiś męski głos
Pierre i Hermiona odwrócili się w stronę słyszanego głosu. Jakie było ich dziwienie gdy zauważyli w drzwiach na przeciwko stojącego opartego o futrynę Draco Malfoya.
-Przeszkadzam?- na jego ustach pojawił się złośliwy uśmieszek- Oj bardzo przepraszam- powiedział tonem przesiąkniętym ironią 
-Ależ skądże- odpowiedziała Hermiona również ironicznie
-Co cię do nas sprowadza?- zapytał Francuz 
-Och chciałem porozmawiać ze szkolną znajomą- uśmiechnął się perfidnie 
-Jak miło!- przesłodzonym tonem odparła brązowowłosa 
-Też bardzo się ciesze, że po tylu latach znowu możemy się zobaczyć- oczywiście ironiczny uśmieszek nie schodził jemu z twarzy- Zmieniłaś się, ale nadal masz ten busz na głowie- odparł taksując ją spojrzeniem
-Za to ty nic się nie zmieniłeś wciąż jesteś aroganckim dupkiem- złożyła ręce na piersi
-A ty jesteś nadal tą przemądrzałą, wszystko wiedzącą Granger
-Ekhm- odchrząknął Pierre, przypominając o swojej obecności
Draco zmierzył go zimnym spojrzeniem, po czym przesłodzonym głosem się odezwał 
-Może panna Granger opowie nam czym się teraz zajmuje?- Draco postanowił trochę podrażnić Granger, zawszę przynosiło mu to wiele frajdy 
-O tak Hermiono, nie powiedziałaś mi gdzie teraz pracujesz- uśmiechnął się Pierre myśląc, że to załagodzi sytuacje, jak bardzo się mylił
-W Ministerstwie Magii- odpowiedziała nie patrząc na blondyna, który ją jak zwykle strasznie irytował, lecz na bruneta
-Sprzątasz?- zadrwił Draco- Myślałam, że tylko skrzaty zatrudniają na to stanowisko 
Tego już było za wiele, Hermiona niewytrzymała i wybuchła
-Jeszcze słowo Malfoy, a nie ręczę za siebie i nawet Blaise cię nie pozna- wysyczała przez zaciśnięte zęby i weszła do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Zdezorientowany Francuz spojrzał najpierw na znikającą za drzwiami Gryfonkę, po czym na Malfoya
-Przesadziłeś- stwierdził sucho
Ślizgon na to wszystko wzruszył ramionami. Nie obchodziło go to, co więcej po tych kilku latach zabrakło mu złoszczenia się Granger.
-Już wiem dlaczego tak cię nienawidzi- skomentował na odchodne brunet i zniknął za swoim drzwiami
Draco stał tak jeszcze chwile wpatrując się w drzwi panny Granger zastanawiając się nad czym zawzięcie, lecz po chwili również wrócił do swojego pokoju.


Gdy Hermiona znalazła się w swoim pokoju nie była zła, po prostu była wściekła! "Jak ja teraz z nim wytrzymam! Pieprzony, arogancki, głupi, ohydny, debilny, arystokratyczny dupek!"  Przeklinała go na wszystkie możliwe sposoby chodząc w kółko.  Teraz potrzebowała czegoś co ją rozluźni. Kąpiel to najlepszy pomysł. Zabrała swoją koszule nocną oraz ręcznik i ruszyła do łazienki. Nie zaprzątając sobie nawet głowy pukaniem w drzwi, otworzyła je i weszła do środka. 

-Cholerny idiota- mruknęła do siebie stając przodem do lustra, lecz w nie, nie spojrzała i to był błąd
Gdy panna Granger weszła do łazienki, była tak zajęta wyzywaniem Malfoya, że nie zauważyła, że ktoś jest w wielkiej wannie i przygląda jej się z zaciekawieniem. 
Zaczęła odpinać swoją białą sukienkę kiedy spojrzała w lustro i kwiknęła
-MALFOY?! CO TU TO JASNEJ CHOLERY ROBISZ?!- chciała szybko zapiąć sukienkę, lecz oczywiście zamek się zaciął
-Granger, Granger, Granger- zacmokał- To ty mi weszłaś do łazienki- powiedziała z firmowym uśmieszkiem
-Zamyka się drzwi na klucz!- odparła siłując się z zamkiem
-Puka się Granger, puka- Hermionie dopiero teraz udało się zapiąć zamek i wtedy obróciła się do Malfoya. Zarumieniła się lekko, bo przecież on był nago. Dziękowała Merlinowi, że w tej wannie jest tyle piany.-Chciałaś się chyba wykąpać, co nie?- uniósł lewą brew- Wanna jest duża możesz się dołączyć Granger
-W twoich snach Malfoy- warknęła 
-Jeszcze tak nisko nie upadłem i nie śnie o tobie- odparł z wyższością 
-Wiesz co?- zapytała zirytowana- Utop się
Przejechał palcami po swoich mokrych włosach- Chyba nie skorzystam z propozycji
-To ja ci pomogę- podeszła do wanny, chwyciła go za włosy nie zważając czy go ciągnie czy nie i wepchnęła jego głowę do wody. Trzymała go chwilę lecz zaraz puściła. Draco zaczął kaszleć i przetarł ręką oczy
-Złe posunięcie Granger!- warknął wkurzony i już chciał chwycić Gryfonkę za nadgarstek, lecz ta była szybsza i odeszła jak najdalej wanny
-Nie wiem o co ci chodzi Malfoy- uśmiechnęła się szeroko, poprawiło jej to humor- Dobranoc- nim wyszła z łazienki usłyszała wściekły głos Ślizgona 
-Zemszczę się, pamiętaj! 
Gdy wróciła do swojego pokoju miała naprawdę dobry humor. Może jednak nie będzie tak źle. Jeśli Malfoy chce tak grać to ona w to wchodzi. "Oko za oko, ząb za ząb"



Stwierdziła, że może się wykąpać jutro, bo nie wiadomo ile jeszcze ten Malfoy będzie tam siedzieć. Gdy chciała się przebierać w piżamę, przypomniało jej się, że przecież wszystko zostawiła w łazience.  Westchnęła i postanowiła trochę poczekać, by nie wpaść na Ślizgona, który jest nieźle wkurzony i nie wiadomo, co mu teraz przyjdzie do głowy. Wyciągnęła książkę i pogrążyła się w lekturze. Po jakiejś godzinie wstała z miejsca i ruszyła w kierunku łazienki, bo była pewna, że jego na pewno już tam nie ma. Oczywiście miała racje, jego tam nie było.  Pierwsze co zrobiła gdy weszła zamknęła za sobą na drzwi, tak by nikt nie mógł wejść. Nie wiadomo co temu palantowi może wpaść do tej głowy! Ściągnęła z siebie ciuchy i zatopiła się w kąpieli. Ta gorąca woda, te bąbelki, to ciepło, rozluźniło Gryfonke. Leżała w tej wannie jakieś pół godziny, po czym wyszła, wytarła się i owinęła białym ręcznikiem. Mokre włosy niedbale  opadały na jej gołe ramiona. Podeszła do miejsca gdzie poprzednio zostawiła swoją koszule, lecz tam jej nie było. Zaczęła nerwowo rozglądać się po całej łazience. Nigdy jej nie było!

-Malfoy- powiedziała przez zaciśnięte zęby i nie zważając już na to, że jest w samym ręczniku, poszła od razu do pokoju Ślizgona. Zaczęła walić w jego drzwi, które po chwili zostały otworzone przez blondyna
-Czego tak walisz Gran...- urwał gdy zauważył, że jest samym ręczniku- No no no Granger- zagwizdał
-Oddaj moją koszule złodzieju!
-Nie- odpowiedział pewnie-Mówiłem, że się zemszczę- wysyczał jej do ucha 
Prychnęła- Mogłeś od razu powiedzieć, że chcesz jakiś mój ciuch by się przytulać do niego przed spaniem- powiedziała ironicznie
-A ty mogłaś mi od razu powiedzieć, że masz na mnie ochotę- powiedział z irytującym uśmieszkiem
-Śnisz Malfoy
-To dlaczego stoisz w moich drzwiach w samym ręczniku?- oparł się nonszalancko o futrynę drzwi
Hermiona z oburzeniem otworzyła usta by zaraz je zamknąć. Obróciła się na pięcie i zniknęła za swoim drzwiami. Malfoy roześmiał się i zatrzasnął drzwi swojego tymczasowego pokoju. Jak on uwielbiał wkurzać tą szlame Granger. 


Rose

----------
Tak wiem, długo nie było notki. Tak wiem, jest krótka. Tak wiem, nie wyszła mi, ale chciałam wreszcie ją opublikować i zabrać się za nowy rozdział. Po protu chce już dojść do pewnego punktu od którego NAPRAWDĘ zacznie się wszystko. Jak na razie, są ich sprzeczki, które osobiście bardzo lubię ; > No, ale tak z innej beczki, stwierdziłam, że notki będą pojawiały się tylko w weekend. Najczęściej w piątek lub sobotę. Sądzę, że tak będzie najlepiej, bo w tygodniu naprawdę nie mam czasu, a chce, żeby moje notki były dobre. Może się zdarzyć, że opublikuje coś w tygodniu, ale to tylko wtedy, gdy najdzie mnie natchnienie:) 
Aaa! Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych notkach proszę pisać:D