wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 7 "Zabawę czas zacząć"


W piękne czerwcowe popołudnie, w przeddzień wesela Blaise'a Zabiniego i Elizabeth Charpentier wszystko było już gotowe. Dom wyczyszczony na błysk. Udekorowany w biel i pudrowy róż. To właśnie te dwa kolory dominowały teraz w całym domu. Uroczystość ma mieć miejsce w wielkim ogrodzie rodziny Elizabeth. Specjalnie na tą okazję wyczarowano średniej wielkości altankę, na której narzeczeni staną się małżeństwem. Kilkanaście dużych, białych ławek, dla gości, których zapewne będzie naprawdę wielu. Zarówno Eliza jak i Blaise pochodzili z arystokratycznego rodu, więc na ich weselu nie mogło zabraknąć ich całego drzewa genealogicznego. Spodziewano się 400 gości. Tak, zdecydowanie to wesele zalicza się do jednych z największych. Hermiona stała na z boku na altance jako druhna panny młodej. Odbywała się właśnie próba generalna, lecz nasza bohaterka całkowicie oderwała się od świata żywych. Nie słuchała tego co mówili inni. Po prostu stała i udawała, że słucha. Jej myśli krążył wokół jednej osoby. Zabrzmi to strasznie samolubnie, ale myślała o sobie. Myślała o tym, że w jej życiu czegoś brakuje. Miała kochających przyjaciół, rodzinę, świetną pracę, lecz cały czas czegoś jej brakowało. Brakowało jej tego co można było dostrzec w oczach Eilzabeth, czy też Ginny. Był to jakiś blask. Tylko blask czego? Jej zamyślenie ktoś brutalnie przerwał, bo poczuła lekki ból na ramieniu. Błyskawicznie obróciła głowę w stronę stojącego obok niej Malfoya.
- Mógłbyś mnie nie szczypać?- spojrzała na niego zła.
- Nie, nie mógłbym. Robienie ci na złość sprawia mi ogromną przyjemność - na jego ustach był cały czas ten sam, nie zmieniający się od lat ironiczny uśmiech.
- Akurat to żadna nowość - odwróciła wzrok, chcąc znowu zatopić się w swoich myślach, lecz nie było jej to dane.
- Nie odpływaj znowu Granger, bo możesz się już stąd zmyć. Jakbyś nie zauważyła próba się skończyła.
- Już?- musiała całkiem odpłynąć, bo nie zauważyła, że została już tu tylko z drużbą pana młodego.
- Jakaś ty spostrzegawcza! - roześmiał się blondyn.
Spiorunowała do wzrokiem i powolnym krokiem wyszła z altanki, lecz ku zdziwieniu Malfoya nie skierowała się do domu. Wręcz przeciwnie. Poszła w drugą stronę, gdzie znajdował się las, a za nim mała polanka z rzeczką.
- Dokąd się wybierasz?- zaczął iść obok niej.
- Na spacer - powiedziała spokojnym tonem.
Uśmiechnął się do siebie i  tak nie miał dzisiaj nic do roboty. Może sobie teraz umilić czas denerwowaniem brązowowłosej.
- To jak dobrze się składa! Ja również chciałem się przewietrzyć - zabawę czas zacząć.
- Jakbyś nie zauważył przez ostatnie półtora godziny byłeś na dworze - jej cierpliwość powoli się kończyła, a trzeba było przyznać, że była Gryfonka cierpliwa nie była. Przynajmniej nie dla niego.
- To gdzie idziemy? - chłopak puścił mimo uszu jej uwagę
- JA idę tam - pokazała na las - a TY idziesz tam - pokazała przeciwną stronę.
Na jego ustach pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- No to idziemy Granger - wziął ją pod rękę i nim zorientowała się co się dzieje, szli już w stronę lasu.
- Malfoy! - wyrwała rękę- Ja nigdzie z tobą nie idę!
- To ja idę z tobą - igrał z ogniem.
- Malfoy - powiedziała ostrzegawczo.
- Daj spokój Granger! Przestań się zachowywać jak mała dziewczynka. Jesteśmy dorośli. Chyba jeden spacer ze mną nic ci nie zrobi? - uniósł jedną brew.
- Ja zachowuję się jak dziecko?! - zrobiła się czerwona na twarzy - Spójrz na siebie!
- Znowu zaczynasz... - powiedział ze stoickim spokojem.
- Przepraszam bardzo! - no i wybuchła - Kto ZNOWU mnie obraził, bo był zły na biednego skrzata?! Kto tu się zachowuje jak dzieciak? TY - puknęła go palcem w tors - To ty zachowujesz się tak jak ten rozpieszczony smarkacz w Hogwarcie. Nic się nie zmieniłeś.
- Mogłaś się nie wtrącać. Ostrzegałem. Nie wchodzi mi się w drogę, gdy jestem zły - mówił nadal spokojnie. Jego twarz jak zwykle była opanowana i pozbawiona jakichkolwiek emocji.
- Tak, tak! Teraz jeszcze mów, że to moja wina, że mnie wyzwałeś! - wydarła się na niego.
- Dobra, kobieto, uspokój się! - potrząsnął ją lekko.
- Po prostu postarajmy się jakoś przeżyć to wesele. Ty nie wchodź mi w drogę, a ja nie będę wchodzić w twoją - strzepnęła jego ręce ze swoich ramion.
- Jakoś mi się nie wydaje by mogło się to udać - powiedział, bo nie miał zamiaru rezygnować z takiej rozrywki jak wkurzanie Granger.
Rozzłoszczona poszła w kierunku lasu. Już ją nawet nie obchodziło, że blondyn idzie pół kroku za nią.
- Widzę, że nie możesz się ode mnie oderwać - zaczęła tonem przesiąkniętym słodkością - Powiedz mi co ty robiłeś te 5 lat po zakończeniu Hogwartu, gdy mnie nie było w pobliżu?
Zaśmiał się ironicznie.
- Nie schlebiaj sobie.
- To czemu za mną idziesz? - stanęła gwałtownie, czego nie spodziewał się blondyn i wpadł na nią.
Razem upadli na twardy grunt. On leżał na niej.
- Złaź ze mnie! - krzyknęła Hermiona do ucha byłego Ślizgona.
- Nie krzycz mi do ucha!
- A będę! - krzyknęła głośniej.
- Chcesz tak pogrywać? - przymrużył oczy - A więc dobrze...
Weszła mu w słowo.
- Nie zaczyna się zdania od "a więc" - powiedziała swoim przemądrzałym tonem. Jak mu wtedy przypominała tą małą kujonkę z Hogwartu?
- A więc - powtórzył głośniej - jeśli chcesz tak pogrywać, to ja z ciebie nie zejdę. - na jego ustach znowu pojawił się ironiczny uśmiech.
- Będę krzyczeć, jeszcze cię o coś posądzą - nie chciała się poddać.
Jak podczas ich każdej sprzeczki, żadne nie chciało odpuścić, żadne nie chciało przegrać. Walczyli do końca.
- Kochana, jesteśmy w lesie. Nikt cię nie usłyszy - powiedział z uśmiechem tryumfu, bo wiedział, że już wygrał tą bitwę.
- Dobra - mruknęła zła - Możesz już ze mnie zejść?!
- Magicznie słowo... - drażnił ją.
- Ty go sam nie znasz i nie używasz! - ponownie krzyknęła.
- Już mówiłem nie drzyj mi się do ucha, bo cię sam uciszę!
Przez jakąś minutę leżeli tak w ciszy i tylko wpatrywali się w swoje oczy. Brzmi to romantycznie, nieprawdaż? Ale nie było w tym nic romantycznego. Oni po prostu piorunowali się wzrokiem. Zachowywali się jak zwierzęta, które walczą o terytorium i żadne nie chce odpuścić. Zapewne leżeliby tak i leżeli, lecz gdy Hermiona z takiego bliska wpatrywała się w błękitno-szare tęczówki Dracona, przez ułamek sekundy coś w nich dostrzegła. Może to było przewidzenie? Tak najprawdopodobniej tak. Znowu zatopiła się w swoich rozmyślaniach. Ostatnio robiła to często. Zbyt często.
- Długo tak będziesz leżeć? - chłopak uniósł brwi.
Nawet nie zauważyła kiedy z niej zszedł! Zdecydowanie za często odrywa się od rzeczywistości.
- Może byś m...- urwała widząc, że dłoń chłopaka już od dawna jest wystawiona w jej stronę by pomóc jej wstać - Dzięki, ale sama sobie poradzę - powiedziała z wysoko uniesioną głową.
- Jak tam chcesz - wzruszył ramionami i schował ręce w kieszeni. Może i to była Granger, ale gentelmanem on był wobec każdej kobiety. Tak go nauczyła matka. To właśnie była jedna z jego dobrych cech. Można by powiedzieć, że jedyna z dobrych cech, które pokazywał.
- Wracam do domu - oznajmiła wstając.
- Już koniec naszego spacerku? -  uśmiechnął się drwiąco.
- Po pierwsze żadnego "naszego spacerku", tylko mojego. Po drugie spójrz na zegarek. Za pół godziny jest obiad, a ja chciałabym się przebrać, więc żegnam - zaczęła iść w stronę ogromnego domu.
Chłopak spojrzał na swój złoty magiczny zegarek, który dostał od Blaise'a na 20 urodziny. Granger miała racje, czas wracać, bo zaraz będzie obiad. Grzecznie poszedł za nią. No może nie do końca grzecznie, bo cały czas ją drażnił swoimi tekstami. Ona weszła do swojego pokoju zła, za to on w wyśmienitym humorze.
*

Obiad przebiegał w dość miłej atmosferze. Nic szczególnego się nie działo, każdy był zajęty sobą, aż do czasu...
- Chcielibyśmy was o czymś powiedzieć - Eliza wraz z Blaise'em wstali ze swoich miejsc. Większość osób skierowała głowy w kierunku pary, tylko Draco Malfoy niezbyt przejął się tym i powoli wypijał swój sok pomarańczowy. - Jestem w ciąży! - oznajmiła Elizabeth. Malfoy zakrztusił się sokiem. Siedzący obok niego Pierre poklepał go po plecach po czym wstał, by pogratulować przyszłym rodzicom. Zszokowany blondyn spojrzał innych.
- Jak to jest możliwe? - mruknął, bo wciąż nie mogło do niego dojść to, że Diabeł będzie ojcem.
- Malfoy, nie mów mi, że muszę ci tłumaczyć skąd się biorą dzieci - usłyszał znajomy głos tuż za sobą.
- Oczywiście, że nie Granger. - odparł obracając się do niej - Ale nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że ten oto tu Zabini będzie ojcem.
- Zamiast tyle gadać, idź mi pogratuluj. - powiedziała Hermiona, po czym odeszła.
Draco długo się nie zastanawiając wstał z miejsca i podszedł do swojego przyjaciela.
- Diable, no nie wierzę.. Nie mogę sobie ciebie wyobrazić jako ojca - powiedział szczerze.
- Jakoś tak wyszło! - wyszczerzył się Blaise - Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Diabłem? - zapytał przerażony blondyn.
- Zakochał się, po prostu się zakochał - uśmiechnął się.
Draco tylko prychnął, po czym poszedł pogratulować przyszłej matce.
*

Hermiona siedziała na łóżku swojej przyjaciółki zajadając się lodami.
- Tak się cieszę. Nie planowaliśmy z Blaise'em już teraz dziecka, chcieliśmy zrobić to jakiś rok po ślubie, ale nawet dobrze, że tak wyszło. Tak będzie lepiej. Szybciej będziemy mieć naszego szkraba. - mówiła uśmiechnięta od ucha do ucha Eliza.
- Ja się cieszę wraz z tobą - uśmiechnęła się panna Granger, choć musiała przyznać, że ta informacja zdziwiła ją.
- Miona... tak sobie myślałam, czy nie zechcesz zostać matką chrzestną naszego maluszka? 
-Oczywiście! - odpowiedziała bez zastanowienia uśmiechając się.
- To super! Stwierdziliśmy wraz z Blaise'em, że chrzestnym będzie Gabriel.
Gabriel, był to wysoki blondyn, brat Pierre'a i Francisa. 
- A tak w ogóle w którym miesiącu jesteś?
- Już w drugim.
- I ja dopiero teraz się dowiaduję? - brązowowłosa udała obrażoną.
- Ja też dopiero wczoraj się dowiedziałam! - wytłumaczyła się szybko - Miałam pewne podejrzenia, ale jak nie byłam pewna, wolałam się nie odzywać.
- No dobrze, już dobrze. - uśmiechnęła się przyjaźnie - Jak myślisz, to będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Hmm... Chciałabym małą, słodziutką dziewczynkę.
Rozmawiały o wszystkim. Były to zazwyczaj lekkie tematy, lecz zawsze mówiono tylko o Elizie.
- Herm?- odezwała się po jakimś czasie Eliza.
- Hym?
- Masz kogoś?
- Słucham? - zdziwiona odstawiła kubełek lodów.
- No czy masz kogoś? - powtórzyła rozbawiona Elizabeth.
- Nie, nie mam. Przecież ci mówiłam.
- A Pierre? Podoba ci się? - spytała niepewnie .
Hermiona zaśmiała się tajemniczo, lecz nie odpowiedziała.
- Ach! Eliza, jak ten czas leci! Musisz się przespać w końcu jutro twój szczęśliwy dzień - uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku drzwi.
- Dobranoc! - usłyszała jeszcze nim wyszła. 



Rose

----------
Najpierw chciałabym podziękować Martynie za poprawienie błędów. Co do rozdziału, to był on w większości już bardzo dawno napisany, lecz nie mogłam się coś zabrać, by go dokończyć. Jak już wspominałam z boku macie nowe kolumny. Zapoznajcie się z nimi proszę:) Co tu jeszcze więcej pisać... Komentujcie i bądźcie cierpliwi! Do nowej notki; > 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Od autorki: Chwila przerwy

Chciałabym was przeprosić za to, że tak długo nie było notki. Nie miałam chęci pisać, ani weny. Jest mi wstyd, że was tak zostawiłam. Postanowiłam wziąć się w garść i powrócić do pisania. Niedługo powinna pojawić się nowa notka. Od razu mówię, że nie będę pisać regularnie. Wszystko będzie zależało, od mojej weny i wolnego czasu. Chyba każdy wie, że lepiej nie pisać na siłę, bo później tak dobrze nie wyjdzie. Mam nadzieje, że uzbroicie się w cierpliwość i będziecie razem ze mną:) Kto chce być informowany o notkach niech zostawi tu swoje gg, maila czy bloga. Wstawiłam nowe kolumny, jednocześnie rozbudowując stronę główną. U dołu macie "Obserwuj przez e-maila". Gdy wpiszecie tam swój mail będziecie informowani na niego o nowych notkach.
To chyba wszystko jakby co to piszcie:)


Rose

sobota, 27 października 2012

Rozdział 6 "Miłość? Miłość nie istnieje jest tylko pożądanie"

Następnego ranka Hermiona jako pierwsza zasiadła przy stole w jadalni czekając na innych domowników. Była dopiero 8:30, a śniadanie miało być o 9:00, lecz panna Granger miała swoje powody w pojawieniu się o tej godzinie. Po pierwsze, nie chciała się spóźnić, tak jak ostatnio na kolacje. Po drugie, nie chciała dopuścić do tego by znowu siedzieć koło Malfoya. Nadal była na niego wściekła (zresztą co to za nowość?)  i wiedziała, że mogła by nie wytrzymać i wybuchnąć, a nie chciała robić tego przy wszystkich.
Gdy na zegarze wybiła godzina 8:50 do salonu wszedł Pierre. Uśmiechnął się i usiadł obok Hermiony
-Długo już tu tak sama siedzisz?- ucałował jej dłoń na przywitanie. Gryfonka zarumieniła się lekko
-Trochę, chciałam...- nie dokończyła, bo ktoś wparował do salonu głośno krzycząc
-Mnie nie obchodzi, że to była pomyłka! Co to za skrzat, który prostego zadania nie umie wykonać?!- wydzierał się młody panicz Malfoy
-Aaaa..ale p...p...p...panienka już się zgodziła. Jarzynka, przeprasza, Jarzynka nie chciała- wychlipiał skrzat biegnący za blondynem
-W dupie mam twoje przeprosiny! Jesteś tylko nic nie wartym skrzatem, który nie umie porządnie wykonać swojego zadania! Masz to odkręcić!- ryknął blondwłosy
Hermiona patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami. Nie mogła siedzieć i przyglądać się jak ten krzywdzi to biedne zwierzątko. Przecież to ona założyła WESZ, to że już nie są w Hogwarcie nie oznacza, że Hermiona zaprzestała obrony skrzatów. Co to, to nie! Wstała gwałtownie i nim ktokolwiek zdążył się zorientować stała przed Draco Malfoyem.
-Co ty sobie myślisz?! Przestań się na niego tak wydzierać!
-Nie wtrącaj się Granger- Malfoy był naprawdę wściekły na skrzata- Nie wiesz co to nic nie warte gówno zrobiło...- chciał mówić dalej lecz Hermiona się wtrąciła
-Powiedziałam nie obrażaj go!- krzyknęła- Możesz już iść- powiedziała już łagodnym tonem do skrzatki, lecz ta nie ruszyła się z miejsca patrząc z niepokojem na swojego panicza
-Nie ruszaj się stąd! A ty Granger, nie rozkazuj mojemu skrzatowi i nie rozkazuj mi. Jesteś również nic nie warta jak to- popatrzył z pogardą na skrzata- więc jeśli jeszcze raz podniesiesz na mnie głos to...
-Jak ty ją nazwałeś?!- do rozmowy, a raczej kłótni wtrącił się Pierre
-Tak jak słyszałeś żabojadzie- warknął blondyn
-Jeszcze słowo blondasie, a pogadamy inaczej- odparł również już zirytowany francuz
Trzeba było nie wchodzić Draconowi w drogę gdy ten ma zły humor.
-Proszę bardzo, bardzo chętnie pokaże ci gdzie jest twoje miejsce- Malfoy już wyjmował swoją różdżkę. Pierre wcale nie był gorszy i zaczął podwijać rękawy, gdy do pokoju wparował Blaise
-Co tu się kurwa dzieje?!- podszedł do chłopaków
Nikt mu nie odpowiedział. Hermiona nie miała zamiaru się odzywać. Tak naprawdę chciała jak najszybciej się stąd ulotnić. Była już dorosłą kobietą, lecz była nadal człowiekiem i słowa powiedziane przez blondyna zraniły ją. Nie chciała okazywać swojej słabości, a wiedziała, że gdyby się odezwała wszystko by się wydało
-Pytam się co tu się dzieje?!- zapytał ponownie i w tym momencie do salonu weszła Eliza
-Ten palant obraził Hermione!- zawołał zdenerwowany Pierre. Elizabeth spojrzała na Draco później na Hermione, a na końcu na Pierra i Blaise'a. Była szokowana zachowaniem Dracona. Dla niej zawsze wydawał się taki fajny. Wiedziała, że on i Miona nie przepadają za sobą, ale nie wiedziała, że aż do tego stopnia. Zabini był w kropce. Zaczynał nawet już lubić tą całą Granger, ale Draco był jego najlepszym przyjacielem. Lecz obok niego stała Eliza!
-Chodź Draco- powiedział do przyjaciela i pociągnął go za koszule
-Łapy przy sobie Blaise! Poradzę sobie sam- warknął blondyn, skinął głową na skrzata i wraz z Blaise'em wyszedł z jadalni
Nastała niezręczna cisza. Gryfonka skuliła się w sobie, myśląc gorączkowo jak się jak najszybciej znaleźć w swoim pokoju
-Miona...- zaczęła cicho Liza
-Pójdę do siebie- odparła brązowowłosa
-Hermiono, ale zaraz będzie śniadanie, nic nie jadłaś- odparł Pierre
-Nie jestem głodna- powiedziała i szybko ulotniła się z pokoju


*

Draco Malfoy siedział nieźle zdenerwowany w czarnym fotelu naprzeciw swojego przyjaciela Blaise'a Zabiniego. W ręce trzymał bursztynowy płyn. 
-Powiesz mi co cie napadło? Ja wiem, że to Granger, ale bez przesady. Miałeś się hamować w domu Elizy.- zaczął brunet
-Mogła się nie wtrącać!
-Opowiedz mi co się stało.
Blondyn westchnął w geście irytacji 
-Mój głupi skrzat nie umie dostarczyć zwykłego zaproszenia do odpowiedniej osoby.
-Jak to?- Blaise zmarszczył brwi nie bardzo wiedząc o co chodzi 
-Wiesz, że nie chciałem brać na wesele żadnej laski z Londynu, bo jeszcze mogłyby sobie za dużo pomyśleć, a nie chce znowu z następną się użerać. One zawsze błagają bym z nim został.- powiedział skromnie, lecz to akurat była prawda - Pamiętasz siostry Fritther? Ta ładna, długonoga blondynka i ta ropa 
Pan Zabini roześmiał się
-Oczywiście, że pamiętam! One mieszkają chyba w Paryżu, nie? Ich nie idzie zapomnieć. Nadal nie umiem zrozumieć jak siostry mogą być takie odmienne. Jedna to bogini, a druga...- nie dokończył tylko otrząsnął się, a na jego twarzy pojawiło się obrzydzenie 
-No właśnie! A ten głupi skrzat zaprosił nie Sare, tak jak mu kazałem, a Lare! Tą chłopo-babę
-Serio?- brunet ledwo powstrzymywał się od śmiechu- No to, ale będziesz miał laseczkę- wyszczerzył się
-Jeszcze słowo Blaise- warknął i tak już mocno wkurzony Malfoy 
-Dobra, dobra nie denerwuj już się tak Smoku. Na pewno idzie to odwołać. Wyślij skrzata jeszcze raz i niech się sam tłumaczy za tą karygodną pomyłkę. 
-Już go wysłałem, niech się cieszy, że jeszcze go nie wywaliłem na zbity pysk- w oczach blondyna paliły się złowieszcze iskierki- ale to nie oznacza, że nie dostanie kary. 
-Oj Draco, Draco- zaśmiał się Zabini


*


Hermiona siedziała skulona na swoim łóżku a z jej oczu leciały słone łzy. Było jej wstyd, bo była przecież dorosła, nie powinny ją obchodzić głupie słowa Malfoya. A jednak zabolało ją to. Zabolało i to bardzo mocno. Schowała głowę w kolanach. Nie wiedziała ile tak spędziła czasu, może minute? może dwie? pół godziny? godzina? Nie miała pojęcia, po prostu siedziała i łkała cicho. 
-Hermiono, to ja Pierre- usłyszała otwierające się drzwi- przyniosłem ci śniadanie
Nie podniosła głowy. Nie chciała by widział ją płaczącą. Poczuła, że siadła obok niej i niepewnie obejmuje ją ramieniem 
-Nie przejmuj się tym dupkiem- powiedział takim męskim, a zarazem delikatnym głosem 
Znali się zaledwie od dwóch dni, a brązowowłosa czuła się bezpiecznie w jego ramionach. 
-Byłam już do tego przyzwyczajona- uniosła lekko głowę- lecz po tych kilku latach najzwyczajniej odzwyczaiłam się od jego wyzwisk 
-Nie myśli o nim- podniósł jej podbródek by spojrzała na niego- Nie jest tego wart. Nie jest wart ciebie, twoich łez- uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech i przytuliła się do niego
-Dziękuje- powiedziała cicho do jego koszuli 
-Zawsze służę pomocą- zaśmiał się- Dobrze już? Powinnaś coś zjeść!
Puściła jego i spojrzała na talerz który trzymał w dłoniach. Teraz dopiero poczuła jaka jest głodna.
-Jesteś cudowny- ucałowała go w policzek i zabrała się za kanapki 
-To ja może dorobię?- żartobliwie nadstawił jej drugi policzek. Ta jednak go nie ucałowała, a klepnęła lekko 
-Już dostałeś!- roześmiała się 
-To może jeden gratis?- uśmiechnął się szelmowsko 
-Tylko jeden- dostał jeszcze jednego całusa tym razem w drugi policzek
Nim się zorientowała nie myślała już o Malofoyu i o tym jak ją zranił. Teraz śmiała się wraz z francuzem rozmawiając beztrosko.


*


Przed drzwiami panny Granger stała Elizabeth. Miała właśnie wejść lecz gdy usłyszała śmiech swojej przyjaciółki i kuzyna, uśmiechnęła się sama do siebie.
-Ładna byłaby z nich para- pomyślała. Postanowiła zostawić ich samych. Sama poszła szukać swojego narzeczonego.
Chodziła po domu i nigdzie nie mogła znaleźć Blaise'a. Była w jadalni, salonie, ich wspólnej sypialni, nigdzie go nie było. Szła właśnie korytarzem na drugim piętrze i usłyszała głos swojego przyszłego męża dochodzący z jednego z gabinetów.
-No o tym to ja nie pomyślałam- mruknęła pod nosem i weszła do pokoju- O, Draco- zauważyła blondyna
siedzącego w jednym z foteli
-Eliza- uśmiechnął się brunet- Co ty tu robisz?
-Szukałam cię- usiadła Blaise'owi na kolanach i objęła jego szyję rękami
-Mnie?- spojrzała na nią zaczepnie
-Tak- szepnęła mu do ucha
-Yhym!- odchrząknął Draco przypominając im o swojej obecności- Ja już może pójdę- powiedział przesłodzonym tonem. Jak jego irytowały te zakochane pary. Miłość? Miłość nie istnieje jest tylko pożądanie. Tak przynajmniej uważał Malfoy. Nie mógł patrzeć jak się do siebie ślinią. "Obrzydlistwo" pomyślał, a na jego twarzy zagościł grymas obrzydzenia
-Czekaj, czekaj Draco- zawołała Elizabeth gdy Ślizgon był już przy drzwiach. Stanął lecz nie obrócił się- Staraj się być do Hermiony miły
Ten nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się do siebie i wyszedł.


Rose



------------------------
Na początku powiem wam PRZEPRASZAM. W zeszłym tygodniu nie pojawiła się żadna notka. To moja wina, po prostu nie miałam czasu. Notka była napisana od jakiegoś czasu, lecz nie mogłam się zabrać i ją poprawić. Macie tu takie urywki różnych zdarzeń. Notka jest średnia. Zresztą sami zdecydujcie. Postaram się jeszcze w ten weekend dodać jeszcze jeden rozdział :) Nie martwcie się Pierre'em! Po prostu nie chce od razu robić wielkiej miłości między Draco i Hermioną. Wszystko małymi kroczkami. A teraz tylko czekam na wasze opinię :) 


niedziela, 14 października 2012

Rozdział 5 "Oko za oko, ząb za ząb"

-Delikatnie mówiąc- odparł jakiś męski głos
Pierre i Hermiona odwrócili się w stronę słyszanego głosu. Jakie było ich dziwienie gdy zauważyli w drzwiach na przeciwko stojącego opartego o futrynę Draco Malfoya.
-Przeszkadzam?- na jego ustach pojawił się złośliwy uśmieszek- Oj bardzo przepraszam- powiedział tonem przesiąkniętym ironią 
-Ależ skądże- odpowiedziała Hermiona również ironicznie
-Co cię do nas sprowadza?- zapytał Francuz 
-Och chciałem porozmawiać ze szkolną znajomą- uśmiechnął się perfidnie 
-Jak miło!- przesłodzonym tonem odparła brązowowłosa 
-Też bardzo się ciesze, że po tylu latach znowu możemy się zobaczyć- oczywiście ironiczny uśmieszek nie schodził jemu z twarzy- Zmieniłaś się, ale nadal masz ten busz na głowie- odparł taksując ją spojrzeniem
-Za to ty nic się nie zmieniłeś wciąż jesteś aroganckim dupkiem- złożyła ręce na piersi
-A ty jesteś nadal tą przemądrzałą, wszystko wiedzącą Granger
-Ekhm- odchrząknął Pierre, przypominając o swojej obecności
Draco zmierzył go zimnym spojrzeniem, po czym przesłodzonym głosem się odezwał 
-Może panna Granger opowie nam czym się teraz zajmuje?- Draco postanowił trochę podrażnić Granger, zawszę przynosiło mu to wiele frajdy 
-O tak Hermiono, nie powiedziałaś mi gdzie teraz pracujesz- uśmiechnął się Pierre myśląc, że to załagodzi sytuacje, jak bardzo się mylił
-W Ministerstwie Magii- odpowiedziała nie patrząc na blondyna, który ją jak zwykle strasznie irytował, lecz na bruneta
-Sprzątasz?- zadrwił Draco- Myślałam, że tylko skrzaty zatrudniają na to stanowisko 
Tego już było za wiele, Hermiona niewytrzymała i wybuchła
-Jeszcze słowo Malfoy, a nie ręczę za siebie i nawet Blaise cię nie pozna- wysyczała przez zaciśnięte zęby i weszła do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Zdezorientowany Francuz spojrzał najpierw na znikającą za drzwiami Gryfonkę, po czym na Malfoya
-Przesadziłeś- stwierdził sucho
Ślizgon na to wszystko wzruszył ramionami. Nie obchodziło go to, co więcej po tych kilku latach zabrakło mu złoszczenia się Granger.
-Już wiem dlaczego tak cię nienawidzi- skomentował na odchodne brunet i zniknął za swoim drzwiami
Draco stał tak jeszcze chwile wpatrując się w drzwi panny Granger zastanawiając się nad czym zawzięcie, lecz po chwili również wrócił do swojego pokoju.


Gdy Hermiona znalazła się w swoim pokoju nie była zła, po prostu była wściekła! "Jak ja teraz z nim wytrzymam! Pieprzony, arogancki, głupi, ohydny, debilny, arystokratyczny dupek!"  Przeklinała go na wszystkie możliwe sposoby chodząc w kółko.  Teraz potrzebowała czegoś co ją rozluźni. Kąpiel to najlepszy pomysł. Zabrała swoją koszule nocną oraz ręcznik i ruszyła do łazienki. Nie zaprzątając sobie nawet głowy pukaniem w drzwi, otworzyła je i weszła do środka. 

-Cholerny idiota- mruknęła do siebie stając przodem do lustra, lecz w nie, nie spojrzała i to był błąd
Gdy panna Granger weszła do łazienki, była tak zajęta wyzywaniem Malfoya, że nie zauważyła, że ktoś jest w wielkiej wannie i przygląda jej się z zaciekawieniem. 
Zaczęła odpinać swoją białą sukienkę kiedy spojrzała w lustro i kwiknęła
-MALFOY?! CO TU TO JASNEJ CHOLERY ROBISZ?!- chciała szybko zapiąć sukienkę, lecz oczywiście zamek się zaciął
-Granger, Granger, Granger- zacmokał- To ty mi weszłaś do łazienki- powiedziała z firmowym uśmieszkiem
-Zamyka się drzwi na klucz!- odparła siłując się z zamkiem
-Puka się Granger, puka- Hermionie dopiero teraz udało się zapiąć zamek i wtedy obróciła się do Malfoya. Zarumieniła się lekko, bo przecież on był nago. Dziękowała Merlinowi, że w tej wannie jest tyle piany.-Chciałaś się chyba wykąpać, co nie?- uniósł lewą brew- Wanna jest duża możesz się dołączyć Granger
-W twoich snach Malfoy- warknęła 
-Jeszcze tak nisko nie upadłem i nie śnie o tobie- odparł z wyższością 
-Wiesz co?- zapytała zirytowana- Utop się
Przejechał palcami po swoich mokrych włosach- Chyba nie skorzystam z propozycji
-To ja ci pomogę- podeszła do wanny, chwyciła go za włosy nie zważając czy go ciągnie czy nie i wepchnęła jego głowę do wody. Trzymała go chwilę lecz zaraz puściła. Draco zaczął kaszleć i przetarł ręką oczy
-Złe posunięcie Granger!- warknął wkurzony i już chciał chwycić Gryfonkę za nadgarstek, lecz ta była szybsza i odeszła jak najdalej wanny
-Nie wiem o co ci chodzi Malfoy- uśmiechnęła się szeroko, poprawiło jej to humor- Dobranoc- nim wyszła z łazienki usłyszała wściekły głos Ślizgona 
-Zemszczę się, pamiętaj! 
Gdy wróciła do swojego pokoju miała naprawdę dobry humor. Może jednak nie będzie tak źle. Jeśli Malfoy chce tak grać to ona w to wchodzi. "Oko za oko, ząb za ząb"



Stwierdziła, że może się wykąpać jutro, bo nie wiadomo ile jeszcze ten Malfoy będzie tam siedzieć. Gdy chciała się przebierać w piżamę, przypomniało jej się, że przecież wszystko zostawiła w łazience.  Westchnęła i postanowiła trochę poczekać, by nie wpaść na Ślizgona, który jest nieźle wkurzony i nie wiadomo, co mu teraz przyjdzie do głowy. Wyciągnęła książkę i pogrążyła się w lekturze. Po jakiejś godzinie wstała z miejsca i ruszyła w kierunku łazienki, bo była pewna, że jego na pewno już tam nie ma. Oczywiście miała racje, jego tam nie było.  Pierwsze co zrobiła gdy weszła zamknęła za sobą na drzwi, tak by nikt nie mógł wejść. Nie wiadomo co temu palantowi może wpaść do tej głowy! Ściągnęła z siebie ciuchy i zatopiła się w kąpieli. Ta gorąca woda, te bąbelki, to ciepło, rozluźniło Gryfonke. Leżała w tej wannie jakieś pół godziny, po czym wyszła, wytarła się i owinęła białym ręcznikiem. Mokre włosy niedbale  opadały na jej gołe ramiona. Podeszła do miejsca gdzie poprzednio zostawiła swoją koszule, lecz tam jej nie było. Zaczęła nerwowo rozglądać się po całej łazience. Nigdy jej nie było!

-Malfoy- powiedziała przez zaciśnięte zęby i nie zważając już na to, że jest w samym ręczniku, poszła od razu do pokoju Ślizgona. Zaczęła walić w jego drzwi, które po chwili zostały otworzone przez blondyna
-Czego tak walisz Gran...- urwał gdy zauważył, że jest samym ręczniku- No no no Granger- zagwizdał
-Oddaj moją koszule złodzieju!
-Nie- odpowiedział pewnie-Mówiłem, że się zemszczę- wysyczał jej do ucha 
Prychnęła- Mogłeś od razu powiedzieć, że chcesz jakiś mój ciuch by się przytulać do niego przed spaniem- powiedziała ironicznie
-A ty mogłaś mi od razu powiedzieć, że masz na mnie ochotę- powiedział z irytującym uśmieszkiem
-Śnisz Malfoy
-To dlaczego stoisz w moich drzwiach w samym ręczniku?- oparł się nonszalancko o futrynę drzwi
Hermiona z oburzeniem otworzyła usta by zaraz je zamknąć. Obróciła się na pięcie i zniknęła za swoim drzwiami. Malfoy roześmiał się i zatrzasnął drzwi swojego tymczasowego pokoju. Jak on uwielbiał wkurzać tą szlame Granger. 


Rose

----------
Tak wiem, długo nie było notki. Tak wiem, jest krótka. Tak wiem, nie wyszła mi, ale chciałam wreszcie ją opublikować i zabrać się za nowy rozdział. Po protu chce już dojść do pewnego punktu od którego NAPRAWDĘ zacznie się wszystko. Jak na razie, są ich sprzeczki, które osobiście bardzo lubię ; > No, ale tak z innej beczki, stwierdziłam, że notki będą pojawiały się tylko w weekend. Najczęściej w piątek lub sobotę. Sądzę, że tak będzie najlepiej, bo w tygodniu naprawdę nie mam czasu, a chce, żeby moje notki były dobre. Może się zdarzyć, że opublikuje coś w tygodniu, ale to tylko wtedy, gdy najdzie mnie natchnienie:) 
Aaa! Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych notkach proszę pisać:D 


piątek, 5 października 2012

Rozdział 4 "Delikatnie mówiąc"

Dni mijały i nim Hermiona się zorientowała, był już przed dzień wyjazdu do Francji. Stała w swojej garderobie szukając czegoś odpowiedniego na ślub, niestety na próżno.
-Och, niczego tu nie ma!- jęknęła rzucając błękitną sukienkę na łóżko
Stroju szukała już od jakieś godziny lecz nic nie wybrała. Teraz potrzebna jest jej tylko...- Ginny!- krzyknęła i wybiegła z domu teleportując się przed dom Potterów. Zapukała do drzwi, które chwile później otworzył jej Harry
-Hermiona? Co ty tu robisz?- uniósł brwi
-To już nie mogę odwiedzić przyjaciół?- zapytała z uśmiechem
-Jasne, że możesz! Po prostu to nie w twoim stylu. Zawsze uprzedzasz nim się u nas zjawisz- pan Potter wpuścił przyjaciółkę do domu
-Ginny potrzebuję twojej pomocy- zaczęła panna Granger gdy już znaleźli się w białej, przestronnej kuchni
-Aha!- powiedział z triumfem Wybraniec- Wiedziałem!
Dziewczyny roześmiały się
-Dobrze, dobrze. W czym miałabym ci pomóc?- zapytała po chwili ruda
-Wiecie, że jutro wyjeżdżam, nie? Nie mam jeszcze sukienki na ślub..
-Co proszę?! Nie masz jeszcze sukienki?- Ginevra Potter miała świra na punkcie mody
-No nie mam, nie mam. Myślałam, że znajdę coś w szaf..-mówiła lecz niedane jej było skończyć
-W szafie? Chciałaś iść na ślub przyjaciółki w starej sukni?- Ginny chodziła po kuchni zbierając kilka potrzebnych rzeczy do torebki
-eee..
- Herm, już lepiej nic więcej nie mów. Idziemy!- rozkazała pania Potter



Pół godziny później dwie przyjaciółki stały w ulubionym sklepie rudej, przeglądając wieszaki z sukniami. Hermiona westchnęła głośno. Nie lubiła robić zakupów, w przeciwieństwie do Ginny, która to uwielbiała. Granger, gdy wchodziła do przebieralni była obładowana chyba wszystkimi sukienkami ze sklepu, . Przymierzała, jedną za drugą, lecz żadna nie spodobała jej się na tyle, by mogła jakąś kupić. Ginny namawiała ją na tzw małą czarną, lecz Hermiona od razu wybiła jej ten pomysł z głowy. To zdecydowanie nie było w jej stylu. Chodziły tak ze sklepu do sklepu i nic! Po prostu nic!
-Ostatni sklep, ostatnia szansa! Jeśli tu nic nie znajdę wezmę pierwszą lepszą- powiedziała brązowowłosa do swej przyjaciółki
Weszły do małego przytulnego sklepiku, w którym były tylko suknie. Niska, pulchna, starsza sprzedawczyni od razu zaproponowała swoją pomoc
-Potrzebujemy czegoś na wesele- odpowiedziała ruda- Dla tej pani- wyszczerzyła się, pokazując na Hermione
-Dobrze, dobrze. Pokaż mi się kochaniutka- odparła miła ekspedientka obchodząc Hermione dookoła, dokładnie jej się przyglądając- Naturalna, bardzo naturalna- mruczała do siebie
Przyjaciółki wymieniły między sobą zdziwione spojrzenia. Pierwszy raz spotkały się z TAKĄ sprzedawczynią.
-Już wiem co będzie dla ciebie najlepsze. Poczekajcie chwileczkę- starsza kobieta poszła w tylko sobie znanym kierunku, zostawiając byłe Gryfonki same
-Jaka ona tajemnicza- powiedziała z błyskiem w oku rudowłosa
-Mhm- przytaknęła Hermiona
Chwile później dziewczęta zauważyły wracającą staruszkę z jakimś pakunkiem w dłoni. Gdy znalazła się już przy nich powiedziała tylko jedno słowo- Przymierz- dała Hermione pakunek i odeszła
Brązowowłosa zabrała sukienkę i poszła do przymierzalni. Gdy zasunęła za sobą firankę zabrała się za ściąganie z siebie swoich ciuchów. Wzięła delikatny, miękki materiał do ręki i przyjrzała się sukience. Wydawała się naprawdę ładna, ale wszystko zaraz się okaże. Trzeba ją tylko przymierzyć.
-Wow- cichy jęk zachwytu wydobył się z ust Gryfonki
Miała na sobie jedwabną, długą suknie koloru dojrzej wiśni. Całe plecy były odkryte. Materiał świetnie dopasował się do ciała Hermiony, podkreślając jej kobiece kształty. Była piękna w swojej prostocie. Po prostu idealna! Jakby stworzona właśnie na nią.
-Jak cudownie wyglądasz!- z zamyślenia wyrwał ją głos Ginny, która wyjrzała głową za firankę
-Och dziękuję- uśmiechnęła się szeroko- Strasznie mi się podoba. Naprawdę, dziękuję- powiedziała do sprzedawczyni gdy już znalazła się przy kasie i płaciła za sukienkę
-To dla mnie czysta przyjemność. Bardzo się cieszę. Gdy będzie szukała panienka jakieś nowej sukni na jakąś okazję zapraszam ponownie do mnie- babcinka uśmiechnęła się tajemniczo
-Na pewno tu jeszcze zawitam- uśmiechnęła się na pożegnanie i wraz z Ginevrą wyszły ze sklepu.
Kiedy dziewczyny wreszcie zmaterializowały się przed domem Potterów była już 18 godzina. Hermiona nie miała jeszcze nic uszykowanego na jutrzejszy wyjazd, więc pożegnała się czule z przyjaciółmi, po czym wróciła do domu. Gdy zjadła kolacje, składającą się z dwóch tostów i herbaty, poszła do sypialni poszukać swojej walizki. Dawno jej nie używała, bo ostatnimi czasy, była tylko praca i praca, a ona nawet nie pomyślała o jakiś porządnych wakacjach. Weszła na taborecik by sięgnąć walizkę z górnej półki. Gdy ta znalazła się już na łóżku zaczęło się wielkie pakowanie. Normalnie zapewnię straciłaby przy tym sporo czasu, ale przecież jest czarownicą. Kilka razy machnęła różdżką i chwile później walizka była zapełniona po brzegi. Swoją suknie zapakowała sama, ostrożnie kładąc ją na stercie ubrań. Wszystko było gotowe. Teraz tylko myślała o długiej odprężającej kąpieli i też tak zrobiła. Była w łazience grubo ponad godzinę, a gdy wróciła do sypialni ubrana w swoją kremową koszule nocną od razu padła na łóżko i zasnęła.


Rankiem następnego dnia Hermiona z trudem wygromaliła się z łóżka. Po wykonaniu wszystkich rutynowych, porannych zajęć, wzięła swoją walizkę i położyła przy drzwiach. Teraz czekała tylko za taksówką. Wybrała mugolski środek transportu. Po prostu chciała po drodze trochę zobaczyć. Gdy przez kuchenne okno zauważyła taksówkę wzięła walizkę i poszła na dół. Podróż do lotniska minęła jej przyjemnie. Jechała z bardzo miłym i rozmownym taksówkarzem. Gdy znalazła się już w samolocie uśmiechnęła się sama do siebie. Teraz będzie mogła odpocząć, może wreszcie sobie kogoś znajdzie? Kto wie? Podobno ten kuzyn Elizabeth jest bardzo przystojny.
-Czas pokaże- pomyślała gdy samolot startował


Gdy stała już na Francuzkim lotnisku zaczepił ją jakiś średniego wieku mężczyzna
-Hermiona Granger?- zapytał z francuskim akcentem- Jestem Bernard Flachelli- wyciągnął rękę w kierunku brązowowłosej
-ee.. miło mi- uścisnęła dłoń zdezorientowana- Przepraszam, ale skąd mnie pan zna?
-Jestem szoferem rodziny Charpentier. Przysłała mnie panienka Elizabeth- odpowiedział biorąc jej bagaż
-Eliza? Och, no tak mogłam się po niej tego spodziewać- uśmiechnęła się i poszła za szoferem
Jechali już z godzinę. Hermiona wiedziała, że do posiadłości rodziny Lizy jest spory kawałek od Paryża. Tym razem podróż niemiłosiernie jej się dłużyła, bo szofer nie był zbyt rozmowny. Każda próba nawiązania z nim konwersacji kończyła się klęską. Gdy zegar wybił 16 dotarli wreszcie na miejsce. Hermiona z zachwytem wyglądała za okna na wielką żelazną bramę, za którą stał kamienny pałac. Za nim było widać duży lasy, który na pewno też należy do rodziny Charpentier. Pałac był ogromny, teraz to dziewczyny nie dziwiło dlaczego robią ślub w domu, a nie w jakiejś restauracji. Piękny ogród otaczał cały budynek. Dziewczyna wysiadając z auta, zaczęła się zastanawiać ile skrzatów musi tu pracować, przecież tu na pewno jest ich z setka! Gdy znalazła się przed wielkimi drewnianymi drzwiami na dwór wyszła Elizabeth
-Hermiona!- rzuciła się przyjaciółce na szyję
-Cześć Liza- pocałowała Elize w policzek
-Dobrze, że już jesteś. Jak podróż?
-Dobrze, ale nie musiałaś nikogo po nie przysyłać. Poradziłabym sobie sama, ty i tak masz pełno spraw na głownie, przecież za kilka dni wychodzisz za mąż!
-Oj nie marudź- wyszczerzyła swoje zęby przyszła panna młoda- O 17 jest kolacja, więc wchodź. Zaraz Florence zaprowadzi cię do twojego pokoju.- Najwyraźniej w tym domu pracowały skrzaty i czarodzieje- Ja muszę jeszcze coś załatwić- powiedziała z przekąsem- Zobaczymy się za godzinę- i już jej nie było
Hermiona poszła za służącą Florence, która zaprowadziła ją na pierwsze piętro, po drodze tłumacząc co gdzie jest.
-Jeśli się tu nie zgubie to będzie cud- powiedziała brązowowłosa do tzw Florence
-Połapie się panienka jakoś- zaśmiała się służąca- A więc w tej części zamku są pokoje gościnne. Ten jest pani- otworzyła ostanie drzwi w tym korytarzu i wpuściła tam Hermione.- Łazienka jest w drugim końcu korytarza. Jest ona tylko dla gości z tego piętra - dodała chcąc już wychodzić, jednak zatrzymała przypominając sobie coś jeszcze- A! Czyste ręczniki ma pani w tej szafce- pokazała jej odpowiedni mebel- Gdyby panienka czegoś potrzebowała proszę wołać- i wyszła
Granger miała teraz okazje dokładnie przyjrzeć się swojemu nowemu pokoju na najbliższe dni. Był to duży, przestronny pokój na którego środku stało wielkie łóżko zaścielone szkarłatną pościelą.Z jej prawej strony stała wielka szafa i komoda. Z lewej zaś strony było wielkie okno z widokiem na piękny ogród, a dokładnie na fontannę i rzeźby kamienne. W pokoju znajdowały się także drugie drzwi, które prowadziły na mały balkon.
Otworzyła swoją walizkę i wyciągnęła z niej świeże ciuchy, wzięła ręcznik z szafki i poszła się odświeżyć. O 16:50 była już gotowa do kolacji. Miała na sobie białą, letnią sukienkę i do tego baletki. Włosy spięła w kitkę. Zrobiła sobie delikatny makijaż, który tylko podkreślał jej naturalność. Wyszła ze swojego pokoju kierując się do jadalni. Jednak, miała racje (zresztą jak zwykle) zgubiła się! Nie miała pojęcia gdzie iść. Wiedziała, że już na pewno jest spóźniona. Ona nie lubiła się spóźniać. Teraz modliła się, żeby na kogoś wpaść. Niestety nikt nie pojawił się w korytarzu gdzie była panna Granger. Po jakiś 20 minutach szukania, wreszcie jakimś cudem znalazła jadalnie. Uchyliła drzwi i wolnym krokiem weszła
-Dzień dobry- uśmiechnęła się nieśmiało do zebranych, było jej strasznie głupio. Spóźniła się, co oni musieli o niej pomyśleć!
-O już jesteś- uśmiechnęła się ciepło Eliza- Mamo to jest Hermiona
-Witamy w naszych skromnych progach- odpowiedziała zachrypniętym głosem, schorowana matka Elizabeth. Eliza nie znała swojego prawdziwego ojca, a na dodatek od kilku lat matka Lizy chorowała i z tego co Hermiona wiedziała, nie zostało jej za wiele miesięcy życia
-Bardzo miło mi panią poznać- przywitała się grzecznie
-A to są moi kuzyni- Elizabeth pokazała dłonią na trzech mężczyzn- Francis, Gabriel i Pierre- wszyscy panowie wstali i przywitali się z nowo przybyłą. "Naprawdę ma przystojnych kuzynów" przemknęło jej przez myśl
-Pierre- przywitał się ostatni kuzyn całując dłoń Hermiony- Jestem zaszczycony, że zgodziłaś się na zostanie moją partnerką- na policzkach panny pojawił się szkarłatny rumieniec
-Mi również bardzo miło- uśmiechnęła się do niego
Pierre był wysokim brunetem. Był dobrze zbudowany i bardzo przystojnym.
-Cześć- z zamyślenia wyrwał ją Blaise, wyciągający w jej stronę dłoń
-No cześć Blasie- uśmiechnęła się w jego stronę. Przecież mieli poprawić swoje stosunki, więc Hermiona zamierzała być miła, najwyraźniej Blaise to samo sobie postanowił.
-To wszystkich już poznałaś siadaj- Eliza pokazała Hermione wolne miejsce
-Na kogoś jeszcze czekamy?- zapytała była Gryfonka patrząc na wolne miejsce obok niej.
W tym samym czasie drzwi się gwałtownie otworzyły i do pokoju wszedł przystojny mężczyzna o blond włosach, ubrany w gustowny garnitur.
-Witam- uśmiechnął się ironicznie do wszystkich
Hermiona całkowice zapomniała, że on też tu przyjeżdża! Choć zmienił się, wyprzystojniał i zmężniał od czasu gdy go widziała ostatni raz, wiedziała dokładnie, że do Malfoy, Draco Malfoy. Usiadł się obok Hermiony i odparł
-My się chyba nie znamy piękna pani- uśmiechnął się nonszalancko. "CO ON WYGADUJE?!" Brązowowłosa spojrzała na niego swoimi czekoladowymi oczami, które wyrażały irytacje i szok
-Co ty pleciesz Malfoy? Nie rozpoznajesz mnie?- patrzyła jak w jego oczy otwierają się coraz szerzej
-Granger?! Co ty tu robisz?! Co ona tu robi?!- blondyn spojrzał na swojego przyjaciela
-To przyjaciółka Elizabeth. Przecież mówiliśmy ci, że przyjedzie- odparł spokojnie Blaise
-Tylko zapomniałeś wspomnieć, że to Granger!- warknął podirytowany Malfoy
-Dla mnie też nie była to miła wiadomość, gdy dowiedziałam się, że ty również tutaj będziesz- wtrąciła się do rozmowy Hermiona
-Ale przecież nie będziecie się kłócić, nie?- odezwała się szybko przyszła panna młoda
-Masz racje, przepraszam. To wasz ślub.-Hermiona przepraszała, ale jeszcze nie miała za co, za to Draco tylko obdarzył przyszłą młodą parę obrażonym spojrzeniem
Dalsza część kolacji minęła w miłej atmosferze. Draco i Hermiona nie zwracali na siebie kompletnie uwagi. Była Gryfonka była zajęta konwersacją z uroczym Pierre'em, a Draco był pogrążony w rozmowie z Blaise'em oraz Gabrielem. Gdy kolacja dobiegła końca wracała do swojego pokoju wraz z uroczym Francuzem
-A ty gdzie masz pokój?- zapytała kiedy stali już przy drzwiach
-Tam- uśmiechnął się pokazując jej dłonią drzwi obok- Wszyscy jako goście jesteśmy na jednym korytarzu. Ty, ja, Gabriel, Francis i Draco.
Hermionie od razu zapaliła się czerwona lampka
-Malfoy też jest w tej części domu?! Czemu akurat tu?- jęknęła
-Coś mi się wydaję, że się nie lubicie- zaśmiała się brunet
-Delikatnie mówiąc- odparł jakiś męski głos


CDN 


Rose





----------------

Tak wiem, notki całkiem długo nie było, ale za to macie teraz dłuuuuuuuuuuuuugą :D Jestem z niej zadowolona, chociaż jeszcze czegoś mi w niej brakuje. No i macie wreszcie Dacona! Trochę mało, ale jest:) Czekam na komentarze :D 

niedziela, 30 września 2012

Rozdział 3 "Zacznijmy od nowa"

W niedzielny poranek Hermiona siedziała przy stole zajadając się tostami i przeglądając poranną prasę. Cały czas była w piżamie, bo była dopiero 9 rano.Usłyszała dzwonek do drzwi, więc długo się nie zastanawiając  poszła je otworzyć. Jakie było jej zdziwienie kiedy zobaczyła przed sobą Blaise'a Zabini. Obydwoje stali jak sparaliżowani. Pierwsza ocknęła się pani domu.
-Zabini?! Możesz mi powiedzieć co ty robisz u mnie w domu o 9 rano?!- złożyła ręce na piersi
-Ekhm- odchrząknął, wracając do świata żywych- Chyba pomyliłem adresy. Tak, na pewno!- już miał sobie pójść kiedy u jego boku pojawiła się Elizabeth
-Przepraszam cię Miona, że tak wcześnie przyszliśmy, ale później nie dalibyśmy rady- Eliza była uśmiechnięta od ucha do ucha- Widzę, że już się poznałaś z moim miśkiem
-Twoim kim?!- do Hermiony nie dochodziło, że Zabini może być narzeczonym jej przyjaciółki
Przyszła panna młoda wywróciła oczami z rozbawieniem
-Och Herm! To jest Blaise, mój ukochany.- postanowiła ich sobie przedstawić
-Wiem kto to jest! Chyba sobie ze mnie żartujesz Liza? Powiedź mi, że to jakiś głupi żart- brązowowłosa zaśmiała się nerwowo- To gdzie jest twój PRAWDZIWY narzeczony?- wyjrzała głową za drzwi szukając wzrokiem po klatce schodowej jakiegoś innego mężczyzny
Biedna Elizabeth nie wiedziała, że oni się znają, a ich stosunki nie są zbyt dobre.Tym razem odezwał się Zabini
-Granger, nie rób scen. Ja też jestem w szoku. Nie spodziewałem się, że to ty będziesz najlepszą przyjaciółką mojej narzeczonej
Eliza zmarszczyła brwi- Wy się znacie?
-Niestety- odpowiedzieli niemal jednocześnie
-Nie lubicie się?- zapytała z żalem niebieskooka
Cisza.
-Wejdźcie- odparła pani domu, bo przecież cały czas stali w drzwiach. Gdy już wszyscy weszli do salonu Hermiona zorientowała się jak wygląda.- Eee siadajcie, ja tylko pójdę się przebrać- powiedziała i już jej nie było.
"Jaki wstyd!" myślała ściągając piżamę. Dwie minuty później, gdy wróciła już ubrana szorty i luźną bluzkę zastała Zabiniego i Elize rozmawiających o czymś zawzięcie.
-Gran...- zaczął Zabini, lecz urwał gdy poczuł obcas buta narzyczonej na swojej nodze- Hermiono- poprawił się z wielkim trudem wypowiadając jej imię. W końcu była szlamą, więc dlaczego miał być do niej miły?!-Powinniśmy odbudować swoje niezbyt dobre relacje- odparł z naburmuszoną miną. Widać było, że Eliza zmusiła go do kulturalnego zachowania w stosunku do Hermiony
- Tak, masz racje. Zacznijmy od nowa. Hermiona- wyciągnęła w jego kierunku dłoń.
Zabini po chwili wahania uścisnął jej rękę.- Blaise- w końcu byli już dorosłymi ludźmi i dla Elizy, obydwoje chcieli zamienić swoje stosunki. Oczywiście nie będą się od razu przyjaźnić. Na razie chcieli rozmawiać jak cywilizowani ludzie.
-Powiedźcie mi, skąd się znacie?- zapytała Elizabeth
-Z Hogwartu, jesteśmy z tego samego roku- odpowiedział jej Zabini
-Nie mówmy o nas- brązowooka pokazała na siebie i byłego Ślizgona- Lepiej pomówmy o waszym ślubie!- Powoli zaczęło do niej docierać, że arystokrata Blasie Zabini, przyjaciel jej wroga Draco Malfoya, będzie mężem jej przyjaciółki. Właśnie Malfoy. Nie widziała go już kilka lat i miała szczerą nadzieje, że go nie zobaczy już do końca swojego życia.-Kto będzie na ślubie?- zapytała po chwili
-Oj dużo osób- odpowiedziała z uśmiechem Eliza.- bardzo dużo
-Ach no tak.- Była Gryfonka spaliła buraka. Powinna się spodziewać takiej odpowiedzi. W końcu Elizabeth i Blaise pochodzili z arystokratycznych rodzin.-Liz, na pewno chcesz, żebym się tam pojawiła? Wiesz, że jestem...- nie dokończyła, bo jej przyjaciółka przerwała jej
-Oczywiście, że chce! Nie ma opcji żebyś nie przyszła. Jesteś moim honorowym  gościem i bez ciebie wesele nie będzie miało sensu.
Hermionie zrobiło się ciepło na sercu gdy wszystkie jej wątpliwości zostały rozwiane.
-Och Liz- uśmiechnęła się- A ty masz swojego gościa honorowego?- zapytała Blaise'a
-Jeśli Elizabeth wybrała sobie ciebie, jako swoją przyjaciółkę, to ja wybrałem swojego przyjaciela- odpowiedział- Draco od razu się zgodził
-MALFOY?!- jej najgorsze przypuszczenia właśnie się potwierdziły
-Czyż to nie będzie cudowne spotkanie po latach?- roześmiał się Zabini
-Cudownie, świetnie, normalnie genialnie- zaczęła spacerować po swoim salonie
-Ja też lubię Dracona- uśmiechnęła się szeroko Eliza, źle interpretując zachowanie Hermiony
-Lubisz go? Co ci zrobił?- zapytała ze strachem
Liza dopiero po chwili zrozumiała wszystko. Postanowiła zmienić temat na coś lżejszego.
-Przyjedź do nas 15 czerwca. Wiem, wiem, że wesele jest 18, ale musisz być na próbach
-Macie swoje mieszkanie?- zainteresowała się Hermiona
-Tak, zamieszkamy w posiadłości Blaise'a na obrzeżach Londynu.
-Wracasz do Anglii?- pani domu pisnęła z radości
-Tak, ale wesele odbędzie się w moim domu we Francji. Na reszcie będziesz miała okazje poznać moją rodzinę.
-Z kim zamierzasz przyjechać?- zapytał ni stąd ni zowąd Zabini
-Eeee...- zaczęła inteligentnie- Jeszcze nie wiem- musi się tym koniecznie zająć jutro
-Jak chcesz mogę załatwić ci jednego z moich kuzynów- zaproponowała Elizabeth
-Tak naprawdę myślałam o kimś z pracy...- zaczęła, lecz nie dane było jej dokończyć
-Proponuję Pierre'a. Jest tylko dwa lata od ciebie starszy. Na pewno ci się spodoba- puściła do niej oczko- a tak wgl to nie masz już wyjścia, bo widział twoje zdjęcie i obiecałam mu, że będziesz jego partnerką. 
-No fajnie! Zostałam postawiona przed faktem dokonanym- udała oburzoną, lecz jej nie wyszło, bo zaraz się uśmiechnęła- Dobra, dobra zdaje się na twój gust
-Kochanie powinniśmy się już zbierać- znowu odezwał się Zabini
-Och tak, niestety tak- odparła jego przyszła żona patrząc na zegarek- Do piętnastego!- dziewczęta uścisnęły się na pożegnanie, zaś Blaise'a posłał Hermionie lekki uśmiech. 
Gdy pani domu zamknęła za nimi drzwi padła na kanapę. "Moja przyjaciółka wychodzi za mąż za Blaise'a Zabini. Ja mam wybrać się do Francji i zostać jej druhną. Nie znam swojego partnera. Nie mam sukienki, a najgorsze jest to, że będę musiała wytrzymać w jednym domu z tym chamem Malfoyem. Trzeba go po prostu ignorować. Tak jakby go w ogóle nie było."




Następnego dnia w pracy odwiedził ją Harry i zaprosił do siebie na wieczór. Tak, więc o 18 Hermiona stała przed domem Potterów. Nim zdążyła zapukać, drzwi się same otworzyły.

-Hermiona!- Ginny Weasley, a raczej Potter stała przed brązowowłosą- Jak dobrze cię widzieć. Myślałam, że znowu zostaniesz po godzinach. Ty się kiedyś przepracujesz! Powinnaś zrobić sobie urlop.- powiedziała z zatroskaniem
-Och Ginny, tak się składa, że niedługo będę miała kilkudniowy urlop- uśmiechnęła się delikatnie
-Tak? Gdzie i po co jedziesz? Bo na pewno nie wzięłaś sobie wolnego z własnej woli- jak ona ją znała- Zaraz wszystko nam opowiesz, wchodź! 

Gdy znalazły się w salonie, do Hermiony podbiegł mały chłopiec i rzucił się jej na szyję. Podniosła go i ucałowała w policzek- No cześć James!

-Ciocia Miona- maluch ją uwielbiał. Zaczął jej opowiadać wszystko co zdarzyło się od jej ostatniej wizyty. Od bawienia się w berka z sąsiadem do nauczenia się pisać literki D
-James zostaw ciocie i idź się pobawić- powiedział Harry. Maluch z wielką niechęcią poszedł do swojego pokoju
-To gdzie się wybierasz?- zapytała ruda, gdy wszyscy zasiali przy stole, popijając kawę
-Na ślub
-Kogo?
-Elizabeth- Harry i Ginny znali dziewczynę. Widzieli się z nią kilka razy przed jej wyjazdem do Francji.
-Za kogo?- zapytała z zainteresowaniem Ginevra
-Nie uwierzycie
-No mów!
-Blaise'a Zabini
-Żartujesz?!- Wybraniec wytrzeszczył oczy
-Też nie mogłam w to uwierzyć
-To szykuje się wielkie wesele!- zaśmiała się rudowłosa
-Oj tak, we Francji
-Francji?! Hermiono jak ci zazdroszczę. Harry musimy się tam kiedyś wybrać- zarządziła
-A co zrobimy z Jamesem?- pan Potter objął swoją żone ramieniem
-Ja chętnie się nim zajmę- zaproponowała Hermiona
-Przecież ty pracujesz- Ginny nie była przekonana
-Zawszę mogę wziąć urlop- uśmiechnęła się szeroko
-Dobra, dobra, kiedyś na pewno skorzystamy
Zjedli razem kolacje. Bawili się świetnie. Brakowało tylko Rona, który był ze swoją żoną na wakacjach. Późnym wieczorem Hermiona pożegnała się z nimi i poszła do siebie.

Rose

-------
No i jest 3 rozdział. Starałam się pisząc go i  sprawdzając. Na pewno doszukacie się błędów, których ja nie zauważyłam, ale sądzę, że nie jest źle. Jak na razie rozdziały były takim wprowadzeniem, już niebawem pojawi się Draco. Może nawet w 4 rozdziale:) Czekam na komentarze:D

sobota, 29 września 2012

Rozdział 2 Spotkanie z Elizabeth

Znienawidzony dźwięk roznosił się po całej sypialni. Dziewczyna leżąca w łóżku jęknęła głośno, ręką szukając lokalizacji rzeczy która wydobywa ten okropny pisk. Gdy długo nie mogła znaleźć tego cholernego przedmiotu leniwie otworzyła oczy. Spojrzała na budzik i szybkim ruchem wyłączyła go. Tak, Hermiona chociaż była czarownicą używała mugolskie rzeczy w końcu sama się wychowała wśród nich.
-Zapomniałam, zapomniałam wyłączyć budzika- mruknęła do siebie powoli wstając 
-Nawet w sobotę nie można się wyspać- marudziła idąc pod prysznic
Dopiero gdy poczuła zimne krople na swoim ciele przypomniało jej się, że dzisiaj przecież spotka się z Elizabeth. Poprawiło jej to bardzo humor. Lecz gdy weszła do swojego salonu już odświeżona w dresie i włosach związanych w kuca, mina znowu jej zrzedła. Jeszcze przed spotkaniem czekało ją wielkie sprzątanie. Przez ostatni czas tak była zajęta pracą, że nawet nie zwróciła uwagi na bałagan jaki zrobiła. Stała pośrodku swojego salonu z różdżką w dłoni. Zaczęła wypowiadać różne zaklęcia i chwile później, papiery, które były porozrzucane po całym pokoju, stały w równym rzędzie złożone na stole. Czyste ubrania, które zasłaniały cały fotel znalazły się w szafie. Brudne naczynia, najczęściej kubki od kawy, które były w prawie każdym pokoju teraz zmywały się same w zlewie. Jeszcze kilka machnięć różdżką i w całym domu lśniło. Zadowolona usiadła na kanapie i spojrzała na swój zegarek na dłoni. Była dopiero 9 rano! Zjadła śniadanie i wypiła pyszną kawę. Do spotkania z przyjaciółką było jeszcze sporo czasu. Pytanie co ona będzie robić do tej godziny? Może spotka się z Harry'm, Ginny lub Ronem? Nie, ona oczywiście sobotę miała już całą zaplanowaną. Nie pomyślała nawet o tym, że przyjaciele chcieli by się z nią zobaczyć. W końcu widzieli się tydzień temu, więc dzisiaj może spokojnie zatopić się w swojej pracy. Panna Granger była pracoholiczką. Od czasu przyjęcia do Ministerstwa, pracuje prawie cały czas, robiąc sobie tylko przerwę w święta i gdy przyjaciele wyciągną ją na jakąś kawę czy kino. Rozsiadła się wygodnie w fotelu z papierami w dłoni. Tak zajęta pracą nie zjadła nawet obiadu, a co gorsze straciła całkowicie poczucie czasu i gdy spojrzała na zegarek z przerażeniem stwierdziła, że za 20 min powinna już być w kawiarni. Wybiegła z salonu by zaraz znaleźć się przed szafą.
 -O, idealnie!- uśmiechnęła się do siebie
Lato to była jej ulubiona pora roku. Był teraz czerwiec, a słońce strasznie grzało.Wreszcie zdecydowała się na letnią, błękitną, zwiewną sukienkę, a do tego białe baletki.  Przed wyjściem zabrała jeszcze torebkę i już jej nie było.

W kawiarni państwa Catson zjawiła się równo o 15. Rozglądnęła się lecz Elizabeth jeszcze nie zauważyła. Usiadła się przy jednym z dwuosobowych stolików. Przeglądała właśnie kartę z menu, kiedy ładna czarnowłosa dziewczyna o niebieskich oczach stanęła nad nią.
-Miona?- usłyszała głos za którym tak bardzo się stęskniła
-Eliza!- uśmiechnęła się podnosząc głowę i wstając. Przytuliła mocno przyjaciółkę- Jak dobrze cię widzieć- powiedziała kiedy obydwie zasiadły na swoich miejscach
-Tęskniłam- odparła niebieskooka- Co u Ciebie słychać?- zapytała uśmiechając się
-Oj u mnie nic nowego, praca, praca i jeszcze raz praca- zaśmiała się- Lepiej powiedz mi co u Ciebie słychać? Przecież miałaś mi coś tak ważnego do powiedzenia
-No tak... jakby ci to powiedzieć- zaczęła niepewnie Eliza 
-Na pewno nie jest to tak straszne. Po prostu to powiedz- Hermiona przyglądała się przyjaciółce z ciekawością. Elizabeth jednak nic nie powiedziała tylko wyciągnęła dłoń i pokazała ją pannie Granger. Hermiona na początku nie wiedziała o co chodzi lecz gdy dostrzegła lśniący, piękny pierścionek z brylantem, wszystko zrozumiała.
-Ty, ty...- była w takim szoku, że na więcej nie było ją stać
-Tak Hermiono, wychodzę za mąż
-Świetnie! Gratuluje- pisnęła po chwili brązowowłosa - Kiedy jest ślub? Kim jest ten szczęściarz? Znam go? Jeśli nie, to dlaczego go jeszcze nie poznałam?- zasypała ją pytaniami
Eliza zaśmiała się- Wszystko ci zaraz opowiem. Ślub jest za dwa tygodnie...
-Co?!- wytrzeszczyła oczy- Tak szybko? Dlaczego?
-Ja go kocham, nie chcemy już dłużej czekać. 
-A ile go znasz?
-Pół roku
-I już bierzesz ślub?
-Ja go kocham.
-Jesteś tego na 100% pewna?
-Tak.
Zapadła cisza. Hermiona nie umiała pojąć jak można po tak krótkiej znajomości wiedzieć, że chce się spędzić z tą osobą całe życie. Podeszła do nich kelnerka, a one złożyły zamówienie
-Czemu dopiero teraz mi powiedziałaś?
-Tak naprawdę to ślub zaplanowaliśmy tydzień temu- zaśmiała się przyszła panna młoda- O, a tu masz oczywiście zaproszenie- podała jej białą kopertę- Zostałabyś moją druhną? 
-Oczywiście, to dla mnie zaszczyt- uśmiechnęła się szeroko Hermiona- Nawet nie wiesz jak się ciesze 
Dalej rozmowa potoczyła się sama. Śmiały się rozmawiając praktycznie o wszystkim. Gdy na zegarze wybiła godzina 19 dziewczyny pożegnały się i umówiły na następny dzień. Hermiona miała wtedy poznać wybranka przyjaciółki 



Rose
--------
Jestem z niej nawet zadowolona. Teraz czekam na wasze opinie:) Komentujcie, komentujcie

Rozdział 1 Praca, praca i jeszcze raz praca

Długowłosa brunetka siedziała w swoim biurze przeglądając jakieś notatki. Miała zaledwie 22 lata, a już została dyrektorem Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Jej przyjaciele i rodzina byli z niej bardzo dumni, a ona sama bardzo lubiła swoją prace. Usłyszała ciche pukanie w drzwi
-Proszę- zawołała nie podnosząc głowy, a do jej gabinetu wkroczyła jej sekretarka Anna. Była to trochę młodsza od Hermiony, ładna blondynka o zielonych oczach.
-Mam raporty o które pani prosiła- powiedziała podchodząc do biurka- i jakiś...- lecz nie dokończyła, bo jej szefowa weszła jej w słowo
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie mówiła do mnie pani! Przecież jesteśmy prawie w tym samym wieku- powiedziała ze śmiechem Hermiona. Ann pracowała tu od niedawna, zaledwie miesiąc i chciała wypaść jak najlepiej.
-Och tak, przepraszam Hermiono- blondynka uśmiechnęła się nieśmiało- Jak mówiłam tu są dokumenty i jakiś list- położyła wszystko na biurko 
-Od kogo?- zapytała niemal natychmiast
-Od twojej przyjaciółki Elizabeth- odpowiedziała sekretarka i wyszła z gabinetu
Brązowowłosa od razu wzięła się za czytanie listu. Elizabeth była jej przyjaciółką, którą poznała po zakończeniu Hogwartu. Była to czarownica czystej krwi, lecz nie uważała się za lepszą. Nie chodziła do tej szkoły co Hermiona, ponieważ wcześniej mieszkała we Francji, więc uczęszczała do Beauxbatons. Znały się już prawie pięć lat i naprawdę się ze sobą zżyły, jednak rok temu Eliza wróciła do swojego kraju by zając się swoją chorobliwą matką. Od tego czasu dziewczęta widziały się tylko raz, a tak to wymieniały się sowami. Szybkim ruchem rozdarła kopertę i wyłożyła list na stół. 


Droga Hermiono!
Mam do ciebie świetne wieści! Wracam na jakiś czas do Londynu. Muszę załatwić kilka ważnych spraw. Mam nadzieje, że znajdziesz trochę czasu dla przyjaciółki i będziemy mogły na spokojnie pogadać? Jutro już zjawiam się w Anglii, więc napisz kiedy ci pasuje spotkanie, bo mam do przekazania ci bardzo ważne informacje.
Eliza


Hermiona aż pisnęła z radości.Tak dawno się nie widziała ze swoją kochaną przyjaciółką. Wyciągnęła czysty papier i napisała krótką odpowiedź, którą zaraz wysłała.

Dla ciebie zawsze znajdę czas. Jeśli przyjeżdżasz już jutro to spotkajmy się w kawiarence Catsonów o 15. 
Twoja zawsze wierna przyjaciółka


Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że już powinna być w domu. Westchnęła ze smutkiem, przecież tam i tak nikt na nią nie czeka. Wolała zostać kilka godzin więcej i dokończyć wypełniać papiery. 
W swoim mieszkaniu znalazła się gdy zegar wybił 22:30. Mieszkała w jednej z Londyńskich kamienic.Zawsze marzyła o białym domu z pięknym ogrodem, ale jak na razie nic nie prowadziło do tego by jej marzenie się spełniło. Mieszkanie w kamienicy było łatwe do utrzymania i wystarczające do jednej osoby. Miała przytulny salon, sypialnie, małą łazienkę i jadalnie połączoną z kuchnią. Z przerażeniem stwierdziła, że dokumenty walają się po całym mieszkaniu. Nawet w domu pochłaniała się w całości swej pracy."Jutro się tym wszystkim zajmę, w końcu jest sobota" z takim postanowieniem poszła spać.  


Rose





-----------
No i jest pierwsza notka! Tak wiem krótka, ale jeśli się spodoba to już niebawem pojawi się następna.Wyszła tak średnio, ale teraz czekam na wasze opinie :) Już się boje! To moje pierwsze opowiadanie. Czekam na szczere komentarze do których spróbuje się dostosować:D 

piątek, 28 września 2012

Zaczynamy!


Witajcie! Będę tutaj przedstawiała się jako Rose. To mój pierwsze opowiadanie i spodziewam się, że może być do kitu, ale po przemyśleniu stwierdziłam, że co tam! Najwyżej mnie zjedziecie za tak beznadziejny blog. W głowie mam już zarys całej historii. Tylko pojawia się jeden duży problem. Jak na razie kompletnie nie umiem ogarnąć tego bloga! No cóż notki zaczną się pojawiać dopiero gdy uporam się z blogspotem. Od razu chce powiedzieć, że nigdy polonistka ze mnie nie była, więc z góry przepraszam za wszystkie błędy jakie popełniłam i jakie zapewnię popełnię.
Jak zapewnię wiecie blog jest poświęcony cudownej, zakazanej miłości Dracona Malfoya i Hermiony Granger. Paring ten jest wymyślony przez fanów. 
Och nie wiem co wam tu jeszcze powiedzieć... mam nadzieje, że ktoś tu będzie zaglądał :) Jak na razie wracam do ogarniania bloga :D


Rose